Nasila się proputinowska propaganda we Francji. Ruszyła m.in. francuskojęzyczna wersja propagandowego portalu „Sputnik”, który obarcza władze w Kijowie całą winą za konflikt ukraiński. Media alarmują jednak, że to tylko widoczny wierzchołek góry lodowej. Według nich wiele instytucji i francuskich polityków, podejrzanych o – mimowolny lub świadomy – udział w tajnych operacjach Moskwy, znalazło się na celowniku nadsekwańskich służb specjalnych.

Francuskie służby specjalne szczegółowo badają m.in. związki z Władimirem Putinem byłego szefa eurosceptycznego Ruchu na rzecz Francji - biznesmena Philippe’a de Villiers, który zamierza stworzyć pod Moskwą i na Krymie dwa wielkie parki atrakcji poświęcone historii Rosji. Został on w ubiegłym roku przyjęty z wielką pompą przez Putina na Kremlu. Kontrwywiad podejrzewa, że rosyjskie służby specjalne chcą mieć dzięki Philippe’owi de Villiers pośredni wpływ na jego brata - generała Pierre’a de Villiers, który jest szefem sztabu głównego francuskiej armii.

Pod obserwacją znalazło się również stowarzyszenie o nazwie Dialog Francusko-Rosyjski, którego szefem jest były francuski minister transportu i poseł do Zgromadzenia Narodowego Thierry Mariani. Według mediów wysokie funkcje w tym stowarzyszeniu pełnią byli oficerowie rosyjskich służb specjalnych. To właśnie to stowarzyszenie zorganizowało publiczną debatę z szefem Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej Siergiejem Naryszkinem, kiedy - mimo teoretycznego zakazu pobytu na terenie Unii Europejskiej - przyjechał on do Francji na zaproszenie Rady Europy.

Przesłuchany został również szef paryskiego Obserwatorium Francusko-Rosyjskiego. Według renomowanego portalu Intelligence Online instytucje, które usiłują wybielić wizerunek Władimira Putina, działają często we Francji pod przykrywką instytutów badań politycznych i organizacji na rzecz przyjaźni francusko-rosyjskiej, które twierdzą m.in., że bronią praw człowieka i prawa narodów do samostanowienia.

Szczególne zainteresowanie części nadsekwańskich mediów budzi również skrajnie prawicowy francuski Front Narodowy, którego przedstawiciele bronią często polityki prowadzonej przez Władimira Putina. Ujawniono bowiem, że partia ta uzyskała pożyczki w rosyjskich bankach. Jej szefowa Marine Le Pen zapewniła, że chodziło o pożyczki uzyskane na normalnych warunkach - bez żadnych taryf ulgowych. "Front Narodowy nie ma wprawdzie takiego wpływu społecznego jak Francuska Partia Komunistyczna w epoce zimnej wojny, ale Rosja dużo inwestuje w to ugrupowanie", by rozpowszechniało one we Francji propagandę Kremla - oświadczył natomiast na łamach tygodnika "Le Journal du Dimanche" politolog z Francuskiego Instytutu Relacji Międzynarodowych Thomas Gomart.

(j.)