Francuski rząd przygotował już dyskretnie ogólnokrajowy plan przeciwdziałania potencjalnej epidemii gorączki krwotocznej Ebola - ujawniają nadsekwańskie media. Ma on zostać wprowadzony w życie w razie przeniesienia się śmiercionośnego wirusa z Afryki do Francji.

W wywiadzie dla dziennika "Le Parisien" minister zdrowia Marisol Touraine zasugerowała, że zwiększona została m.in. liczba izolatek w szpitalach we wszystkich regionach Francji. Media ujawniają również, że w razie ataku wirusa lekarze badający chorych z objawami przypominającymi banalną grypę, będą musieli nosić przynajmniej rękawiczki i maski ochronne oraz stosować inne środki przeciwdziałające zarażeniu się wirusem. Przewidziano również pomoc armii - np. w razie konieczności stosowania kwarantanny na szeroką skalę.

Media podkreślają jednak, że rząd chce za wszelką cenę uniknąć wywołania paniki, bo pierwsze objawy gorączki krwotocznej przypominają właśnie grypę. Panika byłaby według ekspertów katastrofalna w skutkach. Mogłaby spowodować szybkie przepełnienie szpitali i paraliż całej służby zdrowia. Żeby uspokoić opinię publiczną, minister zdrowia Marisol Touraine zapewnia, że atak wirusa Ebola we Francji jest mało prawdopodobny. Zapowiada jednak, że środki ostrożności na lotniskach zostaną zaostrzone. Już teraz podróżni przybywający z Gwinei, Liberii i Sierra Leone z objawami przypominającymi gorączkę krwotoczną Ebola są natychmiast izolowani i poddawani badaniom.

Według wielu niezależnych ekspertów Francja jest jednym z europejskich krajów, które są najbardziej narażone na atak śmiercionośnego wirusa. Trwająca w zachodniej części Afryki epidemia rozprzestrzenia się z Gwinei, która była francuską kolonią. Wiele osób odbywa częste podróże pomiędzy obu krajami. Międzynarodowa organizacja Lekarze Bez Granic alarmuje, że epidemia gorączki krwotocznej Ebola wymyka się spod jakiejkolwiek kontroli. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w rezultacie zakażenia wirusem w Gwinei, Liberii i Sierra Leone zmarły już 672 osoby.

W ramach przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się wirusa, w Liberii zdecydowano się na zamknięcie wszystkich szkół. Władze rozważają też wprowadzenie kwarantanny w niektórych regionach kraju. Rząd postanowił także o wysłaniu wszystkich pracowników instytucji państwowych, których obecność nie jest niezbędna, na przymusowy 30-dniowy urlop. Realizację podjętych postanowień powierzono służbom bezpieczeństwa i armii. Niedoinwestowana służba zdrowia Liberii nie radzi sobie z rozszerzającą się epidemią. Szpitale w stolicy kraju - Monrowii są przepełnione i lekarze muszą leczyć część chorych w ich domach.

(abs)