Wokół wyroku w głośnej aferze „powietrznego pirata” we Francji wybuchła polemika. Lekkomyślnemu pilotowi-amatorowi groził rok więzienia za to, że prawie doprowadził on we wrześniu do czołowego zderzenia swojej awionetki z samolotem premiera Francji. Sędziowie uznali jednak, że wystarczy tysiąc euro grzywny i zawieszenie jego licencji na półtora roku. Wielu komentatorów twierdzi, że to wyrok zbyt łagodny.

Pilot-amator o mały włos nie zabił premiera Francji Francois Fillona, ale również zmusił do nagłej zmiany trasy lotu liniowego samolotu Air France, na pokładzie którego znajdowało się kilkadziesiąt osób. Wielu komentatorów podkreśla, że ten „powietrzny pirat” popełnił niedopuszczalne błędy. Zapomniał bowiem m.in. o kontaktowaniu się z wieżą kontrolną podparyskiego lotniska. Związki pilotów twierdzą natomiast, że sprawa trafiła do sądu tylko dlatego, że zagrożone było życie premiera.

Przypomnijmy, że jedynie świetny refleks pilota samolotu szefa rządu zapobiegł we wrześniu powietrznej kolizji z awionetką, która przeleciała w odległości zaledwie kilkunastu metrów.