Zapadł wyrok w głośnym procesie myśliwego, który zastrzelił ostatniego "rdzennie francuskiego" niedźwiedzia w Pirenejach. Sąd uznał, że mężczyzna działał w obronie własnej i uniewinnił go. Postanowienie wywołało protest ekologów.

Myśliwy wyjaśnił, że w czasie polowania na dziki w lesie zaatakował go nagle wielki niedźwiedź. Twierdzi, że musiał strzelić, bo obawiał się, że w przeciwnym razie sam straci życie.

Organizacje ekologiczne zapowiedziały, że odwołają się od tego wyroku, bo podejrzewają że mężczyzna działał w zmowie z miejscowymi hodowcami owiec, którzy od dawna skarżyli się, że niedźwiedzie atakują ich stada, tym bardziej, że nieznani sprawcy zastawili później w okolicznych lasach pułapki na niedźwiedzie sprowadzone do Francji ze Słowenii; zostawili pod drzewami duże ilości miodu zmieszanego z kawałkami szkła.