Na stacjach benzynowych we Francji może brakować paliw jeszcze przez kilka dni - poinformował premier Francois Fillon. Z powodu protestów przeciw reformie emerytalnej w całym kraju nie działa wciąż około jednej czwartej stacji benzynowych.

Trwające już drugi tydzień strajki w rafineriach i blokady składów paliw przez związkowców powodują irytację kierowców i problemy przedsiębiorstw transportowych. Przy dystrybutorach paliw, które są nadal czynne, ustawiają się w ostatnich dniach długie kolejki samochodów.

Premier Fillon zarządził nadzwyczajne kryzysowe spotkanie z przedstawicielami przemysłu paliwowego. Po zebraniu szef rządu poinformował, że "powrót do normalności" na stacjach benzynowych potrwa jeszcze "kilka dni", nie sprecyzował jednak terminu.

Minister ds. ekologii, odpowiedzialny także za transport, Jean-Louis Borloo powiedział, że jedna czwarta stacji benzynowych w kraju jest czasowo nieczynna. Szczególnie trudna sytuacja jest w regionie paryskim i w Normandii.

Także przedstawiciele przemysłu petrochemicznego podkreślają, że ponowne zaopatrzenie stacji potrwa dłużej, niż się spodziewano. W pierwszej kolejności cysterny z paliwem mają dotrzeć w pobliże głównych autostrad. Według Jean-Louisa Schilansky'ego, prezesa Francuskiej Unii Przemysłu Naftowego (UFIP), Francja może jeszcze wytrzymać kilka tygodni, a nawet kilka miesięcy, nawet jeśli tamtejsze rafinerie będą nadal strajkować. Jego zdaniem, jest to możliwe dzięki uruchomionemu już importowi paliw z zagranicy oraz współdziałaniu różnych koncernów paliwowych, mających rezerwy benzyny.

Od kilku dni siły porządkowe odblokowują siłą magazyny i składy paliw. W piątek policjanci usunęli strajkujących związkowców m.in. z rafinerii koncernu Total w Grandpuits pod Paryżem, która produkuje około 70 proc. paliw w regionie paryskim. Pozwoliło to na dostęp do znajdujących się tam składów produktów naftowych.

Związek CGT podał, że trzech działaczy związku, poturbowanych w czasie operacji przez funkcjonariuszy, zostało rannych. Przywódca CGT z Grandpuits Charles Foulard oskarżył władze o drastyczne złamanie prawa do strajku, porównując to do nagonek z czasów (marszałka Phillippe'a) Petaine'a, przywódcy kolaboranckiego rządu Vichy. Liderzy CGT branży paliwowej zapowiedzieli jednak, że będą kontynuować strajki w rafineriach, aż do wycofania projektu reformy emerytalnej.

Mimo akcji policyjnej nadal jest wstrzymana produkcja we wszystkich dwunastu francuskich rafineriach. Jedna z większych, w Donges na zachodzie kraju, ogłosiła w piątek, że przedłuży strajk do 29 października. W ramach protestu związkowcy z Donges zajęli tego samego dnia pobliską stację benzynową i tankowali za darmo samochody klientów.