Papież Franciszek spotkał się z 86-letnim jezuitą węgierskiego pochodzenia Franzem Jalicsem, który w roku 1976 został uprowadzony przez argentyński reżim i uwięziony na 5 miesięcy. Kontrowersje wokół porwania doprowadziły do tego, że następcę Benedykta XVI oskarżano o współpracę z dyktaturą.

Do spotkania Franciszka i sędziwego zakonnika doszło kilka dni po opublikowaniu we Włoszech książki o kulisach życia przyszłego papieża w czasach dyktatury. Wynika z jej jednoznacznie, że ksiądz Bergoglio jako prowincjał jezuitów w Argentynie pomógł około stu osobom, prześladowanym przez reżim. W tomie "Lista Bergoglio. Uratowani przez Franciszka w latach dyktatury. Historia nigdy nieopowiedziana" zamieszczono też niepublikowany dotąd list księdza Bergoglio do rodziny Franza Jalicsa. Podjąłem wiele inicjatyw, by doprowadzić do uwolnienia waszego brata. Do tej pory nie odnieśliśmy sukcesu, ale nie straciłem nadziei, że zostanie wkrótce uwolniony. Postanowiłem, że to jest moje zadanie - zapewniał w dokumencie przyszły papież.

Oskarżenia o współpracę Bergoglio z reżimem pojawiły się po publikacji książki "Cisza" Horacio Verbitsky’ego. Media twierdzą, że jej powstanie inspirowały między innymi środowiska związane z obecną prezydent Argentyny Cristiną Kirchner. Watykan odrzucił stawiane przez Verbitsky’ego zarzuty tuż po wyborze Franciszka na Stolicę Piotrową.

Ksiądz Jalics, który mieszka obecnie w Niemczech, przyznał, że niegdyś wierzył w to, że padł ofiarą donosu. Zapewnił jednak, że od lat 90. jest przekonany, że tak nie było i obecny papież nie miał z tą sprawą nic wspólnego.