Eurodeputowani wszystkich frakcji w Parlamencie Europejskim opowiedzieli się w debacie za zniesieniem zmiany czasu, argumentując, że zyski z przestawiania zegarków są niewielkie, a tracą na tym zdrowotnie obywatele. Komisja Europejska nie zamierza jednak odpowiadać na ten apel.

W całej Unii Europejskiej czas letni zaczyna się w ostatnią niedzielę marca, a kończy w ostatnią niedzielę października. Mówi o tym obowiązująca bezterminowo dyrektywa UE ze stycznia 2001 r. Zmiana dyrektywy lub jej zniesienie mogłoby doprowadzić do końca zmian czasu. Eurodeputowani zabiegają o to od dawna. W marcu zorganizowali wysłuchanie publiczne w tej sprawie, na którym przekonywano, że zmiana czasu przynosi wprawdzie oszczędności w energetyce, ale pociąga za sobą straty w innych sektorach.

Jak mówił podczas czwartkowej debaty w Strasburgu Paweł Svoboda z Europejskiej Partii Ludowej (EPL) zmiana czasu przeszkadza co piątemu mieszkańcowi UE. Negatywne zjawiska jakie ich dotykają to: depresja, migreny, zaburzenia trawienia, cukrzyca, zawały serca itd. - wyliczał. Domagał się, by KE przedstawiła racjonalne powody stosowania zmiany czasu.

Unijna komisarz ds. transportu Violeta Bulc przyznała, że Komisja Europejska zdaje sobie sprawę z tego, że obywatele regularnie domagają się zniesienia czasu letniego, ale - jak podkreśliła - nie ma powodu, by zmieniać dyrektywę w tej sprawie. KE bardzo poważnie bierze sobie do serca niepokoje obywateli i przeprowadziła szereg analiz. Niestety ich wyniki są sprzeczne, w związku z tym nie możemy z nich wyciągnąć żadnego wiążącego wniosku, jeśli chodzi o oszczędności energetyczne, wydajność pracy, czy bezpieczeństwo ruchu drogowego - oświadczyła. Ta wypowiedź wywołała oburzenie europosłów.

"To nie do wiary, że KE tak arogancko podchodzi do obaw obywateli"

Odpowiedź KE jest bezczelnością. Jeśli problemy ludzi mamy potraktować poważnie, to te odpowiedzi nie wystarczą - denerwował się Herbert Reul z EPL. Jego zdaniem stanowisko KE "ma właściwie charakter kabaretowy". To nie do wiary, że KE tak arogancko podchodzi do obaw obywateli - wtórowała mu Heidi Hautala z Zielonych. Zwróciła uwagę, że aktualnie obowiązująca dyrektywa jest dość stara, dlatego trzeba jeszcze raz się zastanowić nad tą kwestią i "odesłać zmiany czasu do lamusa".

Zmiana czasu, odbywająca się dwa razy w roku, ma się przyczynić do efektywniejszego wykorzystania światła dziennego poprzez dostosowanie rytmu pracy człowieka do wschodów i zachodów słońca.

W Polsce zmianę czasu stosuje się nieprzerwanie od 1977 r. Obecnie reguluje to rozporządzenie prezesa Rady Ministrów z 2012 r. Czas letni zacznie znów obowiązywać 27 marca 2016 r.

(mn)