Unia Europejska podzielona na dwie prędkości to coraz bardziej prawdopodobny scenariusz. Jak ustaliła korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, w Brukseli powstał już projekt wniosków końcowych niedzielnego szczytu Unii.

Po raz pierwszy w dokumentach pojawiły się konkretne, instytucjonalne propozycje wzmocnienia strefy euro. Chodzi o powołanie stałego przedstawiciela grupy roboczej eurolandu i regularne szczyty dwa razy w roku.

Niebezpieczeństwo polega na tym, że stworzenie funkcji stałego przedstawiciela grupy roboczej eurolandu, może stać się zalążkiem bardziej rozbudowanej instytucji wewnątrz Unii, z której Polska będzie wykluczona.

Może być to początek wymarzonego przez Francję "sekretariatu", czyli administracji zarządzającej eurogrupą. Minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz bagatelizuje jednak obawy i zapewnia, że jest prawie konsensus, iż nie mamy zamiaru tworzyć w Unii Europejskiej nowych instytucji.

Obawy może jednak budzić także usankcjonowanie szczytów eurogrupy. Do tej pory spotkania przywódców zwoływane były ad hoc w razie kryzysu. Teraz mają odbywać się regularnie dwa razy w roku. Polska do tej pory protestowała przeciwko takim spotkaniom, teraz głos protestu jednak całkowicie osłabł.

W dokumencie znalazła się także propozycja korzystniejsza z punktu widzenia naszego kraju. Szczytom eurogrupy ma przewodniczyć przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Daje to Polsce gwarancje, że będzie zawsze dobrze informowana o przebiegu spotkań, na których nie będzie naszego przedstawiciela. W dodatku sam Van Rompuy nie będzie zainteresowany, żeby wzmacniały się nowe instytucje eurogrupy, które mogłyby stanowić jego konkurencję.