"Na Ukrainie nie będzie powtórki Pomarańczowej Rewolucji, ale trudno jest teraz powiedzieć, czym skończą się trwające protesty" - uważa dr Rostysław Kramar, ukrainista z Uniwersytetu Warszawskiego.

Nie będzie powtórki Pomarańczowej Rewolucji. Trudno porównywać wydarzenia, które dzisiaj mają miejsce na Ukrainie, z tym, co było w roku 2004. Wtedy była to rewolucja klasy średniej, rewolucja dobrze zorganizowanej opozycji, z wyrazistymi liderami, jak Julia Tymoszenko. Obecne protesty są organizowane przez młodzież studencką. Czym to się skończy, trudno teraz powiedzieć - powiedział Kramar.

W jego ocenie ukraińskie władze posunęły się zbyt daleko, używając w sobotę przemocy wobec pokojowej manifestacji.

W ostatnich latach na ukraińskich ulicach nie było takiej przemocy. Reżim pokazuje, że gotów jest stosować wyjątkowe narzędzia, by utrzymać władzę w swoich rękach, by zrealizować tę politykę, którą zamanifestował na szczycie w Wilnie
- powiedział.

Podkreślił, że ewentualne wprowadzenie stanu wyjątkowego w Kijowie (informację, że może to mieć miejsce w poniedziałek, podała rosyjska agencja ITAR-TASS) oznaczałoby delegitymizację ukraińskich władz.

Kramar zaznaczył, że w całej sytuacji nie chodzi tylko o to, czy Ukraina podpisze umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską, ale o przyszłość całego regionu.

W cieniu tych wszystkich wydarzeń widzimy Kreml, Rosję, której prezydent Władimir Putin spełnia swoją misję, tj. rekonstrukcję potężnej Rosji. Chodzi nie tylko o Ukrainę, ale o przestrzeń euroazjatycką, w której główną rolę będzie odgrywała Rosja - powiedział ukrainista.

Zaapelował także do polskich polityków, którzy mają autorytet po obu stronach ukraińskiego konfliktu, by podjęli próbę pośredniczenia w rozmowach miedzy nimi. Społeczeństwo obywatelskie, które już przekroczyło tę granicę, wyszło na ulice, które stało się świadkiem przelewu krwi, nie rozejdzie się tak spokojnie do domu, więc trzeba cos zrobić, by nie doszło do eskalacji konfliktu - powiedział.

Zaznaczył, że po tym, co się wydarzyło, jest przekonany, iż Ukraina podpisze umowę stowarzyszeniową z UE. W społeczeństwie ukraińskim zaszła zmiana, doszło do masowego przebudzenia. Społeczeństwo zamanifestowało chęć bycia rodziną europejską, a nie powrotu tam, gdzie byliśmy - ocenił.

Jego zdaniem, potrzebne są indywidualne sankcje Unii Europejskiej wobec prezydenta Ukrainy i jego otoczenia, bo to ci ludzie doprowadzili do przelewu krwi. Oni innego języka nie rozumieją - powiedział.

W Kijowie i innych ukraińskich miastach demonstracje trwają od 21 listopada, kiedy rząd tego państwa ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. 

(kama)