Demonstranci, domagający się, żeby rządzący obecnie Egiptem generałowie oddali władzę, odparli kolejny atak policji. Ta usiłuje usunąć ich z kairskiego placu Tahrir - informują naoczni świadkowie.

Policjanci użyli gazu łzawiącego i zaatakowali prowizoryczny szpital polowy. Demonstranci rzucali w funkcjonariuszy kawałkami płyt chodnikowych. Według najnowszych danych resortu zdrowia, od niedzieli w starciach w Kairze zginęło 20 osób. Jest też ponad 1700 rannych.

28 listopada rozpoczynają się w Egipcie wielostopniowe wybory parlamentarne, pierwsze od czasu obalenia w lutym prezydenta Hosniego Mubaraka. Potrwają one kilka miesięcy. Władza ma pozostać w rękach armii do czasu wyborów prezydenckich, które zapewne odbędą się nie wcześniej niż pod koniec 2012 lub na początku 2013 roku - oficjalnego terminu jeszcze nie wyznaczono. Demonstranci domagają się od armii znacznie wcześniejszego przekazania władzy.

Demonstracjom, które rozpoczęły się w piątek, przewodzili pierwotnie islamiści, protestujący przeciwko dążeniu wspieranego przez wojsko gabinetu do określenia takich zasad nowej konstytucji, które pozostawiłyby armię poza kontrolą przyszłego parlamentu.

Wkrótce główną grupą protestujących stali się jednak ci sami młodzi aktywiści, którzy w lutym poderwali Egipcjan do obalenia Mubaraka. Wyborów prezydenckich domagają się nie później niż w kwietniu przyszłego roku.