"Dzień apokalipsy" zapowiedzieli w Paryżu działacze anarchistyczni z Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii. Przyłączyli się do pierwszomajowych demonstracji przedstawicieli ruchu żółtych kamizelek oraz największych central związkowych. Aresztowano ok. 200 osób.

Na ulice Paryża wysłanych zostało osiem tysięcy policjantów i żandarmów. Nikt od początku nie miał wątpliwości, że znowu zapłoną samochody, niszczone będą siedziby banków, a w stronę funkcjonariuszy polecą koktajle Mołotowa i kamienie.

Władze stolicy Francji poleciły zamknąć pół tysiąca sklepów, barów i restauracji znajdujących się w centrum Paryża.

Na dworcach sprawdzana jest zawartość plecaków i toreb przyjeżdżających do Paryża młodych podróżnych z Europy. Kontrole prowadzone są też na stacjach metra.

Kłęby czarnego dymu w Paryżu

Już przed godziną 14 w Paryżu doszło do pierwszych starć. Korespondent RMF FM donosił o kłębach czarnego dymu w stolicy Francji. Podpalane były ławki, samochody i pojemniki na śmieci.

Późnym popołudniem doszło do kolejnych starć. Bojówki anarchistów zaczęły niszczyć agencje bankowe i podpalać wzniesione na ulicach barykady. Policja odpowiedziała gazem łzawiącym i armatkami wodnymi.

Ok. godz. 18 starcia trwały na południu francuskiej stolicy. Anarchiści podpalili jedną z agencji bankowych i próbowali blokować drogę przybywającej straży pożarnej. Zostali rozpędzeni przez szturmowe oddziały policji. Pożar został ugaszony zanim płomienie zaczęły zagrażać znajdującym się na wyższych piętrach mieszkaniom.

Liderzy największych central związkowych opuścili pierwszomajowy pochód na znak protestu - zarówno przeciwko aktom wandalizmu ze strony anarchistów, jak i przeciwko brutalności policji. Szef potężnej centrali o nazwie Powszechna Konfederacja Pracy oskarżył policjantów o to, że bez powodu zaatakowali pałkami jego i wielu innych związkowców, którzy - jak zapewnia -nie zachowywali się w sposób agresywny.

Prezydent domaga się "stanowczych działań wobec agresywnych grup"

Prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział we wtorek podczas sesji rady ministrów, że domaga się "niezwykle stanowczych" reakcji, gdyby podczas obchodów 1 maja doszło aktów przemocy i wandalizmu.

Minister spraw wewnętrznych Cristophe Castaner podkreśli, że krajowe służby bezpieczeństwa mają informacje o dwóch tysiącach "radykalnych aktywistów", którzy mają się pojawić w Paryżu.

Może do nich dołączyć kilka tysięcy osób, które należałoby już nazywać ultra-żółtymi, czyli żółtymi kamizelkami, które się zradykalizowały - tłumaczył.