Do Francji wróciło sześcioro działaczy humanitarnych skazanych w Czadzie na 8 lat przymusowych robót za próbę uprowadzenia ponad setki dzieci. Dwie kobiety i czterech mężczyzn to pracownicy pozarządowej organizacji „Arka Zoe". Na powrót zgodziły się władze tego afrykańskiego kraju.

To jednak nie oznacza końca ich problemów. Już na podparyskim lotnisku czekał na nich prokurator, który poinformował ich, że zostaną przewiezieni do zakładu karnego. W najbliższych dniach sąd ma podjąć decyzję o tym, jaka "zastępcza" kara czeka ich we Francji (na mocy umowy o współpracy sądowniczej z Czadem), ponieważ nas Sekwaną nie ma kary "przymusowych robót". Adwokaci działaczy chcą wykorzystać nową rozprawę, by żądać anulowania wyroku czadyjskiego sadu z powodu licznych błędów proceduralnych popełnionych, ich zdaniem, przez afrykańskich sędziów.

Paryska prokuratura zapowiada, że członkowie organizacji humanitarnej mogą zostać oskarżeni między innymi o pośrednictwo w próbie nielegalnej adopcji dzieci i oszustwo.

Sędziowie śledczy twierdzą bowiem, że działacze humanitarni obiecali francuskim rodzinom możliwość przygarnięcia sierot z ogarniętego wojną sudańskiego Darfuru, w zamian za kilkadziesiąt tysięcy euro. Kiedy dwa miesiące temu zostali aresztowani w Czadzie, okazało się, że większość dzieci, które chcieli przetransportować do Francji, nie była sierotami i nie pochodziła z Darfuru, tylko z sąsiedniego Czadu, stąd potencjalny zarzut o oszustwo.