Napastnik z maczetą zaatakował policjantki w belgijskim mieście Charleroi - donoszą lokalne media. Dwie funkcjonariuszki zostały ranne. Mężczyzna w trakcie ataku miał krzyczeć "Allahu akbar". ​

Napastnik z maczetą zaatakował policjantki w belgijskim mieście Charleroi - donoszą lokalne media. Dwie funkcjonariuszki zostały ranne. Mężczyzna w trakcie ataku miał krzyczeć "Allahu akbar". ​
Policjanci zabezpieczający miejsce zdarzenia /STEPHANIE LECOCQ /PAP/EPA

Mężczyzna został zneutralizowany przez trzeciego funkcjonariusza. Napastnik został postrzelony. W ciężkim stanie został przewieziony do szpitala. Mężczyzna zmarł z powodu odniesionych obrażeń. 

Jedna z policjantek jest poważnie ranna. Ma głębokie cięte rany na wysokości twarzy. Druga odniosła lekkie obrażenia. 

Na razie nic nie wiadomo o sprawcy napadu. Prokuratura wszczęła śledztwo. 

Premier Belgii Charles Michel oświadczył, że atak wygląda na akt terrorystyczny.

Pierwsze ustalenia bardzo wyraźnie prowadzą w kierunku terroryzmu - powiedział Michel nadawcy RTL.

Do ataku doszło późnym popołudniem przed komendą policji w Charleroi, mieście położonym w Walonii, około 60 km na południe od Brukseli.

Służby bezpieczeństwa Belgii utrzymywane są w stanie podwyższonej gotowości. 22 marca doszło do zamachów na lotnisku Zaventem i w brukselskim metrze, w których zginęło 35 osób, w tym trzej zamachowcy samobójcy. Do dokonania zamachów przyznało się Państwo Islamskie.

Premier ostrzegł wówczas, że jest przekonany, iż w Europie, w tym także w Belgii, dojdzie do nowych zamachów i że nie można mówić o czymś takim, jak "zerowe ryzyko".

Po marcowym zamachu alert terrorystyczny podniesiono do najwyższego, czwartego stopnia, a następnie obniżono o jeden stopień i alert ten nadal obowiązuje.

Minister spraw wewnętrznych Belgii Jan Jambon nazwał sobotni zamach "tchórzliwym atakiem" i poinformował, że niezależna od rządu instytucja bada obecnie, czy trzeci poziom alertu jest adekwatny do skali zagrożenia w kraju.

Agencja AFP przypomina, że zamach, do którego doszło w Paryżu w listopadzie ubiegłego roku, był zorganizowany przez belgijską komórkę terrorystyczną, a w ostatnich miesiącach policja zatrzymała w Belgii cztery osoby podejrzane o przygotowywanie zamachów. Ministerstwo spraw wewnętrznych podaje, że 457 Belgów wyjechało z kraju, by walczyć u boku dżihadystów w Syrii lub Iraku. 

(az)