Za regularne oglądanie stron internetowych islamskich ekstremistów grozić będzie we Francji kara do dwóch lat więzienia. Tak samo karane będą pobyty w obozach treningowych Al-Kaidy w Afganistanie i Pakistanie. Łatwiej będzie wydalać z kraju islamskich fundamentalistów nawołujących do wprowadzenia nad Sekwaną szariatu. Ekstremiści podważający wartości laickiej republiki nie będą mieli wstępu do Francji. To tylko kilka zapisów z projektu kontrowersyjnej ustawy przeciwko integrystycznej indoktrynacji, który przyjęła francuska Rada Ministrów.

Projekt przyjęto w związku z atakami 23-letniego islamskiego terrorysty Mohameda Meraha, który kilka tygodni temu dokonał masakry przed żydowską szkołą w Tuluzie i zamordował trzech francuskich komandosów. Służby specjalne alarmują, że w imigranckich gettach we Francji coraz więcej młodych ludzi z muzułmańskich rodzin poddawanych jest - podobnie, jak było to w przypadku Meraha - ekstremistycznej indoktrynacji. Prezydent Nicolas Sarkozy zapewnia, że nowa ustawa uniemożliwi wpajanie młodym Arabom z imigranckich przedmieść francuskich miast groźnej ideologii.

Największe kontrowersje w przygotowywanej ustawie budzi zapowiedź ścigania osób, które regularnie oglądają strony internetowe islamskich ekstremistów. Wielu ekspertów obawia się, że po wprowadzeniu tego zapisu w życie terroryści nauczą się lepiej zacierać swoje ślady w sieci. Wtedy trudniej będzie ich "namierzyć", a co za tym idzie, udaremnić plany zamachów. Wielu komentatorów obawia się również, że skutkiem zapisu będzie ostrzejsze szpiegowanie wszystkich francuskich internautów.

23-letni zamachowiec terroryzował Francję

Mohamed Merah zabił w ubiegłym miesiącu strzałami w głowę trzech francuskich komandosów oraz troje dzieci i nauczyciela przed żydowską szkołą w Tuluzie. Islamskiego terrorystę pochodzenia algierskiego zastrzelili antyterroryści po trwającym ponad 30 godzin oblężeniu jego domu. On nie żałował tego, co zrobił. Żałował jedynie, że nie zamordował więcej ludzi - powiedział paryski prokurator Francois Molins, powołując się na to, co ekstremista mówił w czasie negocjacji w antyterrorystami. Molins podał też, że Merah sfilmował wszystkie ataki, a nagrania chciał udostępnić w internecie.

Podczas rozmów z policjantami Merah szczycił się tym, że upokorzył Francję. Mówił też, że jest mudżahedinem i należy do Al-Kaidy. Zabójstwa miały być zemstą za śmierć palestyńskich dzieci w konflikcie izraelsko-palestyńskim oraz odwetem na francuskiej armii za udział w zagranicznych interwencjach.

Według think tanku MEMRI, Merah mógł należeć do organizacji Fursan Al-Izza ("Dumni Jeźdźcy"), francuskiej komórki Al-Kaidy, której członkowie dążą do wprowadzenia szariatu w krajach zachodnich. Merah był także przedstawiany jako wyznawca radykalnych odmian islamu.

Obława na Meraha - kompromitacja służb?

W związku z tragicznymi wydarzeniami na południu kraju we Francji rozgorzała polemika wokół funkcjonowania policji i służb specjalnych. Lewicowa opozycja i cześć mediów twierdzi, że można było wcześniej schwytać islamskiego ekstremistę.

Nadsekwańskie media ujawniły, że nazwisko Meraha bardzo szybko pojawiło się na liście 20 osób podejrzanych o zamordowanie trzech komandosów. Istniało duże prawdopodobieństwo, że napastnik skontaktował się z jednym z tych żołnierzy w internecie. Policja uzyskała listę 570 adresów IP komputerów, których użytkownicy weszli na stronę z ogłoszeniem. Sprawdzaniem numerów z listy zajmowało się jednak tylko ośmiu funkcjonariuszy. Część mediów sugeruje, że jeżeli byłoby ich więcej, to być może Merah zostałby schwytany przed dokonaniem masakry przed żydowską szkolą w Tuluzie.

Według niektórych specjalistów, w akcji ujęcia zamachowca z Tuluzy skompromitowały się również francuskie służby specjalne. Powinny one ciągle mieć na oku wszystkie rezydujące we Francji osoby, które - jak Merah - odbyły szkolenia w obozach treningowych Al-Kaidy w Afganistanie i Pakistanie. Kiedy policja chciała aresztować 23-latka, okazało się, że funkcjonariusze nie znają jego aktualnego adresu zamieszkania. Źródła w służbach specjalnych sugerują, że ekstremista został kilkakrotnie przesłuchany w sprawie pobytów w Afganistanie i Pakistanie. Funkcjonariusze uznali jednak, że Merah nie stanowi on zagrożenia, bo jest "normalnym obywatelem" - pracował w warsztacie samochodowym i chodził do nocnych klubów.

Dziennik "Le Telegramme" donosi jednak, że ekstremista zmylił służby specjalne. Przez pewien czas miał przetrzymywać siłą w swoim mieszkaniu syna sąsiadów, którego próbował indoktrynować, pokazując mu na sfilmowane egzekucje "niewiernych", dokonywane w Afganistanie przez talibów. Jedna z sąsiadek mówiła, że widziała, jak Merah paradował po osiedlu w paramilitarnym stroju z szablą w ręku krzycząc "Allah jest wielki!". Szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe przyznał, że być może w funkcjonowaniu francuskich służb istnieją nieprawidłowości.

Na prośbę francuskiego ministerstwa spraw wewnętrznych zamknięto stronę na Facebooku poświęconą Mohamedowi Merahowi, która powstała tuż po jego śmierci. Do momentu wyłączenia strony "polubiło" ją ponad 430 osób. Użytkownicy umieszczali na niej komentarze krytykujące policję i chwalące radykalnych islamistów. W sieci pojawiła się także gra o nazwie "Tuluska zemsta". Zadaniem zawodnika jest wycelowanie w twarz Meraha. Każde trafienie oznacza udaremnienie ataku.

Organizacja, powiązana z Al-Kaidą Islamskiego Maghrebu (AQMI) - Dżund al-Chalifa - wzięła na siebie odpowiedzialność za zabójstwo przed szkołą w Tuluzie. 19 marca jeden z rycerzy islamu, nasz brat Jussef, przeprowadził błogosławioną operację, która zachwiała filarami syjonistów i krzyżowców na świecie - napisała organizacja. Nie ma jednak żadnych dowodów na to, że Dżund al-Chalifa stoi za zamachem. Grupa wezwała francuski rząd, by ponownie rozważył swoją politykę wobec muzułmanów i porzucił tendencje wrogie islamowi.

"Dumni jeźdźcy" chcą być następcami Meraha

Półtora tygodnia po zamachach w Tuluzie francuscy antyterroryści aresztowali w różnych miastach Francji 20 domniemanych członków organizacji islamskich ekstremistów "Dumni Jeźdźcy". 13 z nich usłyszało zarzut przygotowywania zamachów terrorystycznych. Według antyterrorystycznej sekcji paryskiej prokuratury, islamscy ekstremiści chcieli wywołać "świętą wojnę" i stworzyć muzułmańską republikę we Francji. Planowali porwania osób znanych ze pierwszych stron gazet. Według telewizji LCI, zamierzali również przeprowadzić ataki terrorystyczne na siedziby niektórych mediów, w tym dziennika "Liberation".

Szef antyterrorystycznej sekcji paryskiej prokuratury Francois Molins oświadczył, że organizacja "Dumni Jeźdźcy" nie zaprzestała działalności po jej zdelegalizowaniu na początku marca tego roku. Rozmowy telefoniczne jej członków były podsłuchiwane przez służby specjalne, śledzono też ich działania w internecie. Oprócz broni i amunicji w ich domach skonfiskowano dokumentację, świadczącą o tym, że ekstremiści planowali porwania i akcje, które miały wywołać we Francji religijną wojnę domową. Organizowali też paramilitarne treningi w lasach pod Paryżem.

Prokuratura twierdzi, że najbardziej zaawansowany był projekt porwania sędziego śledczego pochodzenia żydowskiego z Lyonu, który prowadził śledztwo w sprawie jednego z członków "Dumnych Jeźdźców". Członkowie tej organizacji zbierali również informacje na temat rozkładu zajęć innych osób publicznych w Tuluzie, Lyonie, Paryżu, Marsylii, Nantes i Nicei. Ekstremiści mieli ich adresy i numery telefonów.