Niemiecki rząd przekazuje innym krajom dane, jakie znalazły się na dysku kupionym od byłego bankiera z Liechtensteinu. Znajdują się tam nazwiska osób, które w ucieczce przed fiskusem swoje pieniądze lokowali w tym europejskim raju podatkowym. Tygodnik "Der Spiegiel" twierdzi, że do rządu w Berlinie po listę zgłosiły się już takie państwa jak Finlandia, Norwegia i Holandia.

Niemiecki wywiad kupił listę od anonimowego bankowca z Liechtensteinu za 4,2 mln euro. Znajduje się na nich ponad 700 nazwisk niemieckiej elity. Ale nie tylko. Wiadomo bowiem, że pieniądze lokowały w tamtejszych bankach także osoby z innych europejskich krajów.

Do tej pory, jak informuje prokuratura w Bochum, 163 osoby przyznały się do oszustw podatkowych i ulokowania swoich oszczędności w Liechtensteinie. Część z nich sama zgłosiła się do władz skarbowych. Według dotychczasowych ustaleń, za pośrednictwem instytucji finansowych Liechtensteinu z Niemiec wyprowadzono nielegalnie co najmniej 200 milionów euro.

Także amerykańskie i australijskie urzędy wszczęły śledztwa w sprawie powiązań ich obywateli z oszustwami, przeprowadzanymi przy pomocy instytucji finansowych księstwa. Sprawa dotyczy ponad stu Amerykanów i dwudziestu Australijczyków.

Powszechnie wiadomo, że Liechtenstein to podatkowe eldorado. Można zakładać tam tzw. fundacje, które obracają pieniędzmi i płacą niezależnie od sumy środków finansowych zaledwie 1000 franków szwajcarskich podatku. Tego typu organizacji jest w księstwie ponad 100 tysięcy, czyli prawie trzykrotnie więcej niż samych obywateli.