Będzie publiczne dochodzenie w sprawie śmierci Aleksandra Litwinienki. Były agent KGB otruty został przed siedmioma laty w Londynie śmiercionośnym polonem.

Zaledwie rok temu rząd Wielkiej Brytanii  odrzucił możliwość przeprowadzanie takiego dochodzenia. Naraził się wówczas na oskarżenia, że swoją decyzją  chciał obłaskawić Władimira Putina. Dziś, w obliczu tragedii nad Ukaranie i możliwości zaostrzenia sankcji przecinko Rosji, Londyn nie ma już takich skrupułów. Dochodzenie będzie publiczne i po raz pierwszy zbada dowody wskazujące na zaangażowanie rosyjskich władz  w zamach  na Litwinienkę. Mam nadzieję, że dochodzenie przyniesie uczucie ulgi wdowie po Aleksandrze Litwinience - powiedziała w Izbie Gmin brytyjska minister spraw wewnętrznych Teresa May, informując parlamentarzystów o decyzji rządu.

Niedługo przed śmiercią Litwinienko spotkał  się w Londynie z Andriejem Ługowojem, byłym funkcjonariuszem KGB i deputowanym Dumy. Był on głównym podejrzanym w kryminalnym dochodzeniu, jakie przeprowadziła policja. Prośba  o ekstradycję Ługowoja doprowadziła do oziębienia stosunków między Wielką Brytanią i Rosją.

Litwinienko, były agent KGB i FSB, zmarł w 2006 roku w wieku 43 lat wskutek zatrucia radioaktywnym polonem. Trucizna znajdowała się w herbacie, którą Litwinienko pił podczas spotkania z dwoma byłymi kolegami ze służby: Andriejem Ługowojem i Dmitrijem Kowtunem. Na łożu śmierci oświadczył, że polecenie zabicia go wydał rosyjski prezydent Władimir Putin. Rosja konsekwentnie zaprzecza temu oskarżeniu. Wstępne przesłuchania wykazały, że były rosyjski szpieg od lat pracował dla brytyjskiego wywiadu MI6.

(mpw)