Co najmniej 356 osób zginęło w pożarze, który wybuchł w więzieniu w mieście Comayagua w środkowym Hondurasie. Specjaliści medycyny sądowej ostrzegli, że tragiczny bilans może wzrosnąć.

Początkowe dane mówiły o ok. 100 ofiarach śmiertelnych. Ministerstwo ds. bezpieczeństwa szacowało liczbę zabitych na ponad 200. Bilans rósł z godziny na godzinę. Ostatecznie poinformowano o 356 ofiarach. Ponad 450 więźniów uciekło - poinformował rzecznik ministerstwa bezpieczeństwa Hector Ivan Mejia.

Pożar pojawił się około godz. 23 czasu lokalnego. Jego przyczyną było najprawdopodobniej zwarcie w instalacji elektrycznej w jednym z dwóch bloków cel. Według rzecznika straży pożarnej Josuego Garcii około 100 więźniów spaliło się żywcem lub zadusiło w celach. Dochodziło do straszliwych scen, kiedy ludzie usiłowali wydostać się zza krat, a strażnicy nie mogli znaleźć kluczy. Lokalni strażacy mówili, że nie mogli od razu wejść do więzienia, ponieważ było tam słychać wystrzały. W zakładzie tym znajdowało się ponad 800 więźniów.

Po pożarze pod bramami więzienia doszło do szturmu oburzonych krewnych ofiar, którzy przyszli, by domagać się wydania im ciał zmarłych. Ciskali kamieniami w policję i zostali rozproszeni gazem łzawiącym.

Według władz pożar ten był jednym z najtragiczniejszych od dziesięcioleci w Ameryce Łacińskiej. W 2004 roku pożar w więzieniu w San Pedro Sula, drugim co do wielkości mieście Hondurasu, pochłonął 107 ofiar śmiertelnych.