Niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy domaga się od struktur siłowych informacji na temat śledztwa w sprawie tzw. Białego Legionu, która była m.in. pretekstem do rozpędzenia marcowych demonstracji.

Niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy domaga się od struktur siłowych informacji na temat śledztwa w sprawie tzw. Białego Legionu, która była m.in. pretekstem do rozpędzenia marcowych demonstracji.
Zdj. ilustracyjne /Rymakov Vadim /PAP/EPA

Wzywamy do zorganizowania konferencji prasowej dla wszystkich mediów Białorusi i przekazania oficjalnych informacji na temat przebiegu śledztwa w sprawie, która odbiła się szerokim echem w społeczeństwie (tzw. "sprawie Białego Legionu" - "sprawie patriotów") - domagają się przedstawiciele społecznego niezależnego Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (BAŻ) w liście otwartym adresowanym do władz resortów siłowych: dyrektora Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) Walera Wakulczyka, szefa Komitetu Śledczego Iwana Naskiewicza i prokuratora generalnego Alaksandra Kaniuka.

BAŻ domaga się także, by w przyszłości wyżej wymienione struktury państwowe zapewniły równy dostęp do istotnych informacji na temat głośnych i ważnych śledztw dla wszystkich mediów, niezależnie od formy własności, "realizując zasadę równości mediów i przejrzystości działania organów państwowych".

Stowarzyszenie zwraca uwagę, że informacje na temat Białego Legionu publikowały - powołując się na anonimowe źródła wśród śledczych KGB - państwowe telewizje i gazety. Autorzy tych materiałów w większości przypadków także nie ujawniali swoich nazwisk i przedstawiali informacje w sposób "subiektywny i jednostronny". Zdaniem BAŻ doszło przy tym do szeregu przypadków złamania przepisów, ponieważ nie prezentowano "pełnych i dokładnych informacji", lecz ich "interpretacje". Ponadto ujawniono szereg informacji, które naruszają "prawa i interesy uczestników procesu karnego i osób trzecich".

BAŻ ma również zastrzeżenia w związku z brakiem oficjalnych informacji o innym śledztwie, dotyczącym zatrzymanych kilka miesięcy temu trzech mężczyzn, którzy publikowali w rosyjskich mediach antybiałoruskie artykuły "wywołujące nienawiść na tle narodowościowym".

Zatrzymania aktywistów na Białorusi rozpoczęły się 21 marca, tuż po tym, jak prezydent Alaksandr Łukaszenka ogłosił, że na Białorusi udało się zapobiec zbrojnym prowokacjom planowanym przez finansowane z Zachodu "bojówki", które zajmują się m.in. szkoleniem wojskowym opozycyjnej "piątej kolumny". Państwowe media rozpoczęły kampanię informacyjną na temat rzekomych planowanych prowokacji. 23 marca telewizja poinformowała o wszczęciu przez KGB śledztwa w sprawie "szkolenia i przygotowania do udziału w masowych zamieszkach".

Wśród zatrzymanych są m.in. członkowie nieistniejącej już organizacji paramilitarnej Biały Legion, a także działającego oficjalnie klubu Patryjot z Bobrujska i działacze niezarejestrowanego na Białorusi Młodego Frontu. Prowadzone przez KGB śledztwo media określają jako sprawę Białego Legionu, sprawę patriotów lub sprawę bojówek.

W kwietniu KGB poinformował, że podejrzanych w sprawie jest 35 osób. 17 zarzuca się udział w przygotowaniu masowych zamieszek, 20 - udział w tworzeniu nielegalnej organizacji zbrojnej. Część osób wypuszczono na wolność, ale nadal pozostają podejrzani. Według niezależnych "Biełorusskich Nowosti" obecnie w aresztach przebywa 18 osób, jednak oficjalne struktury nie przekazują informacji na temat ich losu.

Powołując się na zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa i próby zdestabilizowania sytuacji wewnętrznej milicja nie dopuściła do pokojowego protestu w Mińsku z okazji obchodzonego 25 marca Dnia Wolności - zatrzymano wówczas ok. 700 osób. Do zatrzymań doszło także w innych miastach.

(az)