Blisko 4 tysiące lekarzy zatrudnionych w czeskich placówkach publicznej służby zdrowia złożyło wypowiedzenia z pracy. Chcieli zaprotestować w ten sposób przeciwko niskim zarobkom - poinformowały lekarskie związki zawodowe. Wypowiedzenia wejdą w życie 1 marca.

Według związków zawodowych, w ramach akcji "Dziękujemy, odchodzimy" chce się zwolnić 3830 lekarzy, głównie anestezjologów i chirurgów. Związki twierdzą, że jest to jedna czwarta wszystkich lekarzy zatrudnionych przez państwo, resort zdrowia mówi o jednej piątej. Z pewnością jednak fala odejść mocno uderzy w czeską służbę zdrowia - nie wyklucza się, że po 1 marca niektóre placówki zostaną zamknięte, a inne zrezygnują z części oddziałów lub ograniczą ich pracę.

Czeski minister zdrowia Leosz Heger powiedział, iż rozumie, że zarobki lekarzy są niewspółmierne do obciążenia i odpowiedzialności względem wykonywanej pracy, ale dodatkowych pieniędzy nie jest w stanie zdobyć. Odkąd pełnię swą funkcję mówię, że ten rząd pieniędzy nie ma i jeśli jakieś środki na pensje mogą się znaleźć, to jedynie wewnątrz systemu - zaznaczył. Obecnie planuje konsultacje z dyrektorami szpitali i wojewodami.

Lekarzy planujących odejście z publicznej służby zdrowia i wyjazd za granicę ostro skrytykował w swym orędziu noworocznym prezydent Republiki Czeskiej Vaclav Klaus. Był czas, gdy miał sens wyjazd "za lepszym" na obczyznę, jednak dziś na pewno tak nie jest. Wezwania, aby w niektórych zawodach w sposób zorganizowany, kolektywny i zbiorowy wyjeżdżać za granicę, są czymś, z czym nie możemy się godzić. To szantaż nie do przyjęcia - oświadczył.

Kampania "Dziękujemy, odchodzimy" trwała dwa miesiące. W sumie przyłączyło się do niej 4100 lekarzy, w tym największe sławy czeskiej medycyny.

Składający wypowiedzenia twierdzą, że znajdą zatrudnienie za lepsze pieniądze za granicą lub w placówkach prywatnych. Domagają się wzrostu wynagrodzeń do co najmniej 1,5-krotnej wartości średniej pensji krajowej, zniesienia przestarzałego systemu szkoleń podyplomowych i lepszych warunków pracy.