Czeczeńcy piszą, że to oni dokonali w poniedziałek sabotażu w rosyjskiej hydroelektrowni na Syberii. Bojownicy przesłali do portalu kavkazcenter.com list z opisem akcji dywersyjnej w Sajańsko-Szuszeńskiej elektrowni wodnej. Twierdzą, że awarię turbin miał spowodować mężczyzna o imieniu Ibrahim, który kilka miesięcy temu zatrudnił się w siłowni. Człowiek ten miał zginąć podczas katastrofy.

Czeczeńcy twierdzą, że skierowali grupy sabotażystów do innych obiektów. Terroryści mają między innymi niszczyć rurociągi z gazem i ropą oraz sieci energetyczne.

Na razie wiadomo, że możliwość zamachów odrzuciła prokuratura. Śledczy twierdzą, że nie znaleziono śladów materiału wybuchowego, chociaż z drugiej strony, elektrownia nadal zalana jest wodą, a Rosjanie nie przedstawili żadnego racjonalnego wyjaśnienia, co było powodem awarii i tak potężnych zniszczeń.

Czeczeńskie komando przyznało się zresztą do ataku w tym momencie, kiedy w elektrowni był Władimir Putin. Rosyjski premier mówił tam o pomocy dla ofiar i nagle wypowiedział zaskakujące zdanie: Widzimy, co się stało. Wiemy, co się stało i nie należy sprawiać wrażenia, że coś tu nie jest jasne. Dalszego ciągu myśli nie było, a Putin ponownie zaczął mówić o finansowej pomocy dla ofiar.