Sześć osób zginęło, a dwie zostały poważnie ranne, w wybuchu w zakładach chemicznych w Kralupach nad Wełtawą. Eksplozja nastąpiła na terenie instalacji Unipetrolu, należącego do polskiego Orlenu. Wiadomo już, że wśród ofiar nie było Polaków. Centrum operacyjne czeskiej policji przekazało polskim służbom konsularnym, że wszystkie ofiary to najprawdopodobniej obywatele Rumunii.

Według publicznej Czeskiej Telewizji, od wtorku w rafinerii w Kralupach trwa wygaszanie produkcji w celu przeprowadzenia przeglądu wszystkich instalacji i dokonania w nich ulepszeń technicznych. Pracami tymi zajmuje się 350 pracowników rafinerii i około półtora tysiąca ludzi z firm zewnętrznych.

Jak ustalił dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, w wybuchu zginęli właśnie pracownicy zewnętrznej firmy, zajmującej się czyszczeniem jednego ze zbiorników.

Przy demontażu części konstrukcji doszło do wybuchu. Prawdopodobnie iskra doprowadziła do eksplozji chemicznych oparów. Wybuch nie spowodował pożaru. Nie doszło także do przedostania się do atmosfery niebezpiecznych dla okolicznych mieszkańców substancji - zapewniła rzeczniczka lokalnej policji Marketa Johnowa.

Dwaj ranni zostali umieszczeni w szpitalach w Pradze. Ich stan określany jest jako średnio ciężki - co ważne, nie ma zagrożenia życia.

Wybuch w Kralupach jest najtragiczniejszym pod względem liczby ofiar wypadkiem tego rodzaju w Czechach od 2013 roku, kiedy to w eksplozji w bloku mieszkalnym we Frensztacie pod Radhosztem na północnych Morawach zginęli jej sprawca i pięć innych osób.


(ug, e)