„UE powinna podjąć działania na rzecz wstrzymania rozwiązań siłowych na Białorusi, Polska będzie o tę aktywność zabiegać” - podkreślał w poniedziałek szef MSZ Jacek Czaputowicz. Władze białoruskie - jak dodawał - muszą zrozumieć, że protesty to nie działania z zagranicy, a efekt niezadowolenia społeczeństwa.

Szef MSZ jako bezzasadne ocenił zarzuty prezydenta Łukaszenki, że Polska inspirowała protesty powyborcze na terenie Białorusi.

Według najnowszych danych urzędujący nieprzerwanie od 1994 r. prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka zdobył w niedzielnych wyborach 80,23 proc. głosów. Jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska otrzymała 9,9 proc. Już po ogłoszeniu wyników exit poll fala największych od lat protestów przetoczyła się przez Białoruś. W efekcie doszło do licznych aresztowań, wśród manifestujących jest wielu rannych, a aktywiści informują o jednej osobie, która zginęła.

Czaputowicz podkreślał, że wciąż trwa oczekiwanie na oficjalne wyniki wyborów na Białorusi, natomiast przebieg kampanii wyborczej i samo głosowanie - jak ocenił - przeczą standardom międzynarodowym. Doniesienia medialne są niepokojące, oceniamy, że istnieje groźba eskalacji, czemu musimy wszyscy, czyli społeczność międzynarodowa, przeciwdziałać - mówił.

Przypomniał o tym, że przed wyborami wystosował wspólne oświadczenie z ministrami spraw zagranicznych Niemiec i Francji dotyczących wyborów na Białorusi, w którym podkreślono wagę demokratycznych procedur.

"Chcemy umacniać nasze wzajemne stosunki, ale..."

Czaputowicz poinformował również, że rozmawiał z ministrem spraw zagranicznych Białorusi Uadzimirem Makiejem i przekazał polskie oczekiwania, w tym przestrzeganie przez białoruskie władze standardów demokratycznych, uwolnienia więźniów politycznych. Chcemy umacniać nasze wzajemne stosunki, ale oczekujemy przestrzegania standardów przez Białoruś - podkreślał szef MSZ.

Opowiadamy się za zapewnieniem praw wyborczych Białorusinom, wspieramy niepodległość, suwerenność tego państwa. Dostrzegamy też, że Białoruś jest ważnym sąsiadem Unii Europejskiej, aktywnym członkiem Partnerstwa Wschodniego i chcielibyśmy dalej, i wierzymy w to, budować silne więzi między Unią, jej obywatelami i obywatelami państwa białoruskiego, ale w oparciu o poszanowanie wspólnych wartości - dodawał.

Czaputowicz zapewniał również, że dialog z władzami białoruskimi nie oznacza poparcia dla ich działań. Nigdy nie będzie tak, że te kontakty z przedstawicielami władz będą interpretowane jako wsparcie dla tych władz przeciwko społeczeństwu. My domagamy się przede wszystkim udzielenia głosu i uwzględnienia głosu społeczeństwa obywatelskiego wyrażonego w procesie wyborczym - powiedział.



Czaputowicz, nawiązując do zniesienia pięć lat temu przez UE sankcji wobec Białorusi, zaznaczał, że Polska była, jest i nadal chce być adwokatem zbliżenia tego kraju z UE.

W tym kontekście przypomniał o wystosowaniu przez niego apelu do szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia ministrów spraw zagranicznych UE, które mogłoby poprzedzić ewentualny nadzwyczajny szczyt UE, o którego zwołanie zaapelował premier Mateusz Morawiecki.

"Dalsze zbliżenie Białorusi z Unią Europejską naszym zdaniem ciągle jest możliwe"

Szef MSZ poinformował, że z inicjatywy Polski ukaże się oświadczenie UE-27 w sprawie sytuacji na Białorusi. Wskazywał, że w oświadczeniu znajdzie się zdecydowane stanowisko podzielające pogląd Polski na wybory na Białorusi, w którym Wspólnota wezwanie do zaprzestania represji i zapewnienia swobód obywatelskich.

Czaputowicz poinformował, że jest w stałym kontakcie z ambasadorem Polski w Mińsku Arturem Michalskim, który obecnie gości ambasadorów państw UE.

Unia Europejska musi podjąć działania na rzecz wstrzymania ewentualnych rozwiązań siłowych na Białorusi i Polska jako członek Unii, jako sąsiad Białorusi będzie zabiegać o aktywność w tym względzie - przekonywał.

Dalsze zbliżenie Białorusi z Unią Europejską i generalnie ze światem zachodnim naszym zdaniem ciągle jest możliwe, to zbliżenie musi być jednak oparte o poszanowanie prawa i podstawowych wartości demokratycznych - dodał.

Szef MSZ za bezpodstawne uznał zarzuty Alaksandra Łukaszenki, jakoby Polska miała inspirować protesty powyborcze na terenie Białorusi. Łukaszenka w poniedziałek zarzucił inspirowanie protestów przez Polskę, Czechy i Wielką Brytanię.

Uważamy, że władze białoruskie też powinny zrozumieć, że skala tych protestów to nie jest wynik oddziaływania z zagranicy, która jak najlepiej życzy państwu i społeczeństwu białoruskiemu, tylko pewnego rodzaju niezadowolenie samego społeczeństwa białoruskiego - powiedział.

Jako model rozwiązania konfliktu przywoływał rozmowy Okrągłego Stołu w Polsce w 1989 r. i deklarował, że Polska wesprze dialog między obiema stronami oraz rozmowy władz z przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego. Określał protestujących jako "aktywistów" i "społeczeństwo obywatelskie", a nie "opozycję".

Wrócą sankcje?

Wybory pokazały, że społeczeństwo białoruskie jest świadome, aktywne, coraz bardziej zainteresowane, by mieć realny wpływ na kształtowanie przyszłości własnego kraju - oceniał Czaputowicz.

Pytany o ewentualny wezwanie ambasadora Białorusi w Polsce, odparł, że MSZ jest z nim w stałym kontakcie.

Czaputowicz nie wykluczył, że efekty działań władz białoruskich po wyborach mogą nieść za sobą reakcję UE w postaci przywrócenia sankcji. Zastrzegł, że wszystko będzie teraz zależeć od reakcji władz w Mińsku. Wyobrażamy sobie rozwój sytuacji niepomyślny, polegający na eskalacji konfliktu. Wówczas na pewno sankcje będą jedną z opcji rozważanych - mówił szef MSZ.

Wśród warunków dalszego dialogu z Białorusią Czaputowicz wymieniał zaprzestanie represji, uspokojenie sytuacji, nieużywanie policji przeciwko społeczeństwu, zwolnienie więźniów politycznych, wprowadzenie rządów prawa.

Chcielibyśmy, żeby Białoruś była państwem demokratycznym, jest to dla nas bardzo ważny sąsiad i chcielibyśmy współpracować w różnych wymiarach, w sferze gospodarczej, kulturalnej, społecznej, widzimy możliwości dalszego wspierania suwerenności Białorusi na arenie międzynarodowej - deklarował szef MSZ.

Fala protestów i zatrzymania po ogłoszeniu wyników badania exit poll

Demonstracje i starcia z milicją wybuchły w Mińsku po ogłoszeniu wyników oficjalnego badania exit poll, według którego w niedzielnych wyborach prezydenckich zwyciężył obecny szef państwa Alaksandr Łukaszenka uzyskując blisko 80 proc. głosów, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska mniej niż 10 proc. głosów. Demonstracje odbyły się także w kilku innych miastach Białorusi.

Białoruskie służby siłowe potwierdziły zastosowanie "specjalnych środków" przeciwko uczestnikom demonstracji w Mińsku - poinformowała w nocy z niedzieli na poniedziałek rzeczniczka MSW Białorusi Olga Czemodanowa.

Centrum Wiasna podało w poniedziałek, że co najmniej jedna osoba zginęła, 120 zatrzymano w starciach policji z demonstrantami po wyborach prezydenckich.

W poniedziałek szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wezwała władze Białorusi do zapewnienia dokładnego zliczenia i opublikowania głosów w wyborach. Z kolei szef unijnej dyplomacji Josep Borrell i komisarz ds. sąsiedztwa i rozszerzenia Oliver Varhelyi potępili przemoc na Białorusi i wezwali do natychmiastowego uwolnienia wszystkich zatrzymanych niedzielnej nocy. Zdaniem szefa unijnej dyplomacji i unijnego komisarza noc po wyborach naznaczona była nieproporcjonalną i niedopuszczalną przemocą państwa wobec pokojowych demonstrantów. Szef RE Charles Michel podkreślał, że wolność słowa i prawa człowieka muszą być przestrzegane na Białorusi. 


ZOBACZ RÓWNIEŻ: Łukaszenka: Protestami sterowano z Polski, Czech i Wielkiej Brytanii