Arszenik, cyjanek i inne niebezpieczne substancje zatruły rzeki we francuskich Pirenejach. Południe Francji paraliżuje natomiast powódź. Ponad 20 miejscowości w Langwedocji pozbawionych jest prądu, wody pitnej i telefonów.

Żywioł pochłonął kolejną ofiarę; koło Tulonu utopił się wędkarz, zaskoczony przez wzbierającą wodę jednego z potoków.

Synoptycy obawiają się, że to nie koniec czarnej serii powodzi na południu Francji, ponieważ ulewne deszcze i burze przenoszą się teraz w rejon Pirenejów. To właśnie tam rzeki skażone zostały arszenikiem, cyjankiem i innymi trującymi substancjami.

Woda zalała starą, od dawna zamkniętą kopalnię, w której substancje te były kiedyś używane przy wydobyciu złota. Wiele dróg w Langwedocji jest ciągle nieprzejezdnych. W niektórych miejscowościach szkoły, budynki publiczne i sklepy pozostaną zamknięte przez wiele dni, mimo interwencji wojska, które pomaga usuwać wyrządzone przez żywioł szkody, a także rozdają mieszkańcom żywność i wodę mineralną.