Były prezes Bayernu Monachium Uli Hoeness, siedem miesięcy po tym jak trafił do więzienia na 3,5 roku za oszustwa podatkowe, od stycznia może opuszczać zakład karny w dzień, ale na noc musi do niego wracać. Wkrótce może też podjąć pracę w klubie mistrzów Niemiec.


Były szef niemieckiego klubu został w marcu skazany na 3,5 roku więzienia za oszustwa podatkowe. W czerwcu rozpoczął odbywanie kary w bawarskim Landsbergu.

W styczniu ubiegłego roku Hoeness sam zawiadomił władze o zaległościach wobec fiskusa, jednak sąd uznał jego doniesienie za nieskuteczne, uważając, że uczynił to pod wpływem strachu, iż urząd skarbowy wykryje podczas kontroli nieprawidłowości.

Początkowo był oskarżony o nieuiszczenie podatków w wysokości 3,5 mln euro. W trakcie czterodniowego procesu wyszło na jaw, że jego długi wobec fiskusa są w rzeczywistości znacznie wyższe, a kwota zaległości wynosi 28,5 mln euro. Hoeness zaakceptował karę i zrezygnował z odwołania.

Były prezes Bayernu w trakcie procesu tłumaczył, że stracił kontrolę nad swoim postępowaniem. Wskazywał na swoje społeczne zaangażowanie, podkreślając, że przekazał w minionych latach pięć milionów euro na cele społeczne, a suma podatków, które zapłacił, wynosi 50 mln euro.