Prezydent USA George W.Bush podczas czwartkowego spotkania z chińskim ministrem spraw zagranicznym Yang Jiechi w Waszyngtonie naciskał, aby Chiny użyły swoich wypływów na Birmę, by wprowadzić demokrację w tym kraju - poinformował Biały Dom.

Prezydent Bush podziękował chińskiemu ministrowi za pomoc w ułatwieniu wizyty w Birmie wysłannika ONZ Ibrahima Gambariego. Prezydent wyraził zaniepokojenie losem Birmańczyków i poprosił ministra Yanga, aby Chiny użyły swoich wpływów w rejonie, by pomóc Birmie w pokojowym przejściu na pokojową drogę ku demokracji - podał rzecznik Gordon Johndroe.

W czwartek, w kolejnym dniu protestów przeciwko juncie, w Rangunie zginęło dziewięć osób, w tym japoński reporter.

W centrum miasta od rana gromadziły się tłumy - mnisi i zwykli mieszkańcy. Według szacunkowych obliczeń na ulice wyszło łącznie 70 tys. osób. Siły bezpieczeństwa zagroziły podjęciem "akcji ekstremalnych".

Mnisi domagają się poprawy warunków życia Birmańczyków i powrotu demokracji w kraju, rządzonym od 45 lat przez junty wojskowe. Są to największe antyrządowe działania w Birmie od 1988 roku, kiedy to junta brutalnie rozprawiła się z domagającymi się demokracji manifestantami, zabijając w Rangunie trzy tysiące osób.

Niezwłocznego zaprzestania brutalnych represji zażądały Stany Zjednoczone, Unia Europejska i Parlament Europejski, grożąc w czwartek sankcjami reżimowi birmańskiemu.