Protesty, głodówki, dymisje polityków - po uchwaleniu przez ukraiński parlament ustawy rozszerzającej status języka rosyjskiego na Ukrainie obywatele nie przestają okazywać swego niezadowolenia. "Cały naród został oszukany" - grzmi Wołodymyr Łytwyn, przewodniczący Rady Najwyższej parlamentu, który dziś rano złożył dymisję. Co na to prezydent? Odwołuje doroczną konferencję, w czasie której miał podpisać ustawę.

W Kijowie trwają starcia protestujących opozycjonistów z Berkutem - specjalnym oddziałem ukraińskiej milicji. Świadkowie relacjonują, że funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego, w ruch poszły też pałki, na miejsce przyjechało kilka karetek pogotowia ratunkowego. To wszystko dzieje się przed "Domem Ukraińskim" - budynkiem, w którym miała się odbyć doroczna konferencja prasowa prezydenta. W związku z przesileniem politycznym, a także podaniem się do dymisji przewodniczącego Rady Najwyższej - konferencję odwołano. Teraz trwa zwołane naprędce spotkanie Wiktora Janukowycza z szefami klubów parlamentarnych. Emocje w Kijowie sięgają zenitu - w chwili, gdy szef parlamentu ogłosił wniosek o dymisję zasłabł jeden z deputowanych. Karetką przewieziono go do szpitala.

Nocne protesty

Protesty przeciwko uchwalonej przez parlament ustawie o językach, która rozszerza status języka rosyjskiego trwają od wczorajszego wieczora. Przed Domem Ukraińskim w Kijowie w nocy zebrało się blisko 500 osób. Na schodach przed Domem pięciu deputowanych opozycji wciąż prowadzi głodówkę.

Rano złożenie dymisji ogłosił przewodniczący Rady Najwyższej parlamentu Ukrainy Wołodymyr Łytwyn i jego zastępca Mykoła Tomenko. Zostałem oszukany - oświadczył Łytwyn, przemawiając do deputowanych, po czym opuścił salę obrad. Moje dalsze przebywanie w takim prezydium Rady Najwyższej jest bezzasadne i niemożliwe. Jeśli chcemy bronić naszych interesów narodowych i języka ojczystego, to nie można podpisywać ustawy, którą uchwalono z naruszeniem konstytucji i regulaminu parlamentu - powiedział Tomenko, informując o swej dymisji.

Powracający problem

Sprawa zrównania statusu języka rosyjskiego z językiem ukraińskim jest tematem, do którego Partia Regionów powraca przy okazji każdej kampanii wyborczej. Najbliższe wybory - parlamentarne - odbędą się na Ukrainie w końcu października. O podwyższeniu statusu języka rosyjskiego mówił w swojej kampanii przed wyborami prezydenckimi w 2010 roku sam Janukowycz, jednak po dojściu do władzy nie zrobił nic, by do tego doprowadzić.

Według ekspertów miejsce języka rosyjskiego w życiu publicznym na Ukrainie jest problemem zarówno społecznym, jak i politycznym. Znaczna grupa obywateli średniego i starszego pokolenia (głównie na wschodzie i południu kraju) nie mówi bowiem ani nie pisze po ukraińsku.

Dla środowisk narodowodemokratycznych eliminacja języka rosyjskiego jest pierwszoplanowym celem politycznym, natomiast środowiska komunistyczne i rusofilskie dążą do nadania rosyjskiemu statusu równorzędnego języka państwowego, otwarcie deklarując, że ma to być krok wymierzony w "ukraiński nacjonalizm".

Ustawa o podstawach polityki językowej daje preferencje językowi rosyjskiemu we wschodniej części kraju. Na jej mocy język rosyjski byłby regionalnym językiem w 13 z 27 regionów Ukrainy, w tym w Kijowie i Sewastopolu. Krymsko-tatarski (krymski) stanie się regionalnym językiem na Krymie, węgierski - w regionie zakarpackim, a rumuński - w czerniowieckim. Ustawa została przegłosowana z inicjatywy prezydenckiej Partii Regionów.