Bułgarska Partia Socjalistyczna odmówiła utworzenia nowego rządu, który miałby zastąpić zdymisjonowany centroprawicowy gabinet Bojko Borysowa. "Zwróciłem mandat utworzenia nowego rządu, który przekazał mi prezydent. Sytuacja w kraju wymaga przedterminowych wyborów" - oświadczył przywódca socjalistów Sergej Staniszew.

Nie będę premierem, niezależnie od tego, jakie byłyby wyniki wyborów - zapowiedział Staniszew, który ma już za sobą 5 lat na stanowisku szefa rządu Bułgarii. Zażądał, aby złożony z ekspertów rząd doprowadził do zmniejszenia cen energii, których gwałtowny skok wywołał burzliwe protesty uliczne, co doprowadziło do upadku gabinetu Borysowa.

Socjaliści to już kolejne ugrupowanie, które nie chce stworzyć nowego rządu. Poprzednio misji premiera nie przyjął lider tureckiego Ruchu na rzecz Praw i Swobód Luftiemu Mestanowi.

Zgodnie z bułgarską konstytucją odmowa utworzenia rządu przez liderów trzech partii parlamentarnych prowadzi do rozwiązania Zgromadzenia Narodowego i rozpisania wyborów parlamentarnych w ciągu dwóch miesięcy. Prawdopodobnie odbędą się one w maju.

Bułgarski parlament przegłosował w środę poprawkę prawa energetycznego, która zezwala Agencji Regulacji Cen na natychmiastową rewizję cen prądu. Pozwoli to na obniżkę tych cen, jak wcześniej obiecywano, o 8 procent od marca.

Premier podał swój gabinet do dymisji

20 stycznia, na cztery miesiące przed wyborami parlamentarnymi premier Bułgarii Bojko Borysow złożył wniosek o dymisję swojego rządu. Głosowanie nad nim odbyło się dzień później. "Władzę dał nam naród, zwracamy mu ją. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, by odpowiedzieć na żądania protestujących" - oświadczył polityk. jako bezpośrednią przyczynę dymisji wskazał demonstracje przeciwników wysokich cen energii.

(MN)