​Wicepremier Waleri Simeonow, współprzewodniczący nacjonalistycznej koalicji Zjednoczeni Patrioci, wydał oświadczenie, w którym domaga się, by europosłanka Zielonych, Niemka Ska Keller została uznana za persona non grata. Pismo w tej sprawie, adresowane do bułgarskiego rządu i MSZ, Parlamentu Europejskiego, niemieckiego rządu i niemieckich Zielonych, jest utrzymane w wyjątkowo obraźliwym tonie. Podpisało się pod nim jeszcze czterech członków kierownictwa Zjednoczonych Patriotów.

Ska Keller, która kilka tygodni temu krytykowała w Parlamencie Europejskim bułgarskiego premiera Bojko Borisowa za decyzję o budowie nowej kolejki liniowej w pasmie górskim Pirin w południowo-zachodniej Bułgarii oraz za wysoki poziom korupcji w jego kraju, przebywa od kilku dni w Bułgarii. 

W czwartek wzięła udział w kolejnym proteście ekologów przeciwko kolejce linowej, a w piątek na konferencji prasowej krytykowała bułgarskiego ministra środowiska za poparcie decyzji rządowej w tej sprawie. Powołując się na dane międzynarodowych organizacji, m.in. Transparency International i Reporterów bez Granic, wyraziła zaniepokojenie wysokim poziomem korupcji w Bułgarii i coraz gorszą sytuacją w dziedzinie wolności słowa.

W liście Zjednoczonych Patriotów napisano m.in., że Keller uczestniczyła w "przechadzkach politycznego marginesu", blokujących ruch w Sofii. Nazwano ją "zieloną dżihadystką" i zarzucono "niedopuszczalną ingerencję w wewnętrzne sprawy Bułgarii".

Keller wyraziła zdziwienie zarzutami Simeonowa, które - jak podkreśliła - nie odpowiadają rzeczywistości. Są one nieprawdziwe, nie można nazywać ekologów terrorystami, tym bardziej, że tysiące ludzi w Bułgarii protestują przeciw rządowej decyzji w sprawie Pirinu - dodala. 

Protesty przeciw zabudowywaniu pasma górskiego Pirin trwają od końca grudnia ub.r., kiedy koalicyjny gabinet Borisowa podjął od dawna odkładaną decyzję o budowie drugiej kolejki liniowej w okolicach kurortu Bansko.

Według koalicji organizacji ekologicznych Na rzecz Ocalenia Przyrody w Bułgarii decyzja ta doprowadzi do zabudowania nawet 48 proc. powierzchni pasma górskiego. Zdaniem ekologów zalegalizowanych zostanie również wiele budów powstałych w ostatnich latach z naruszeniem obowiązujących zakazów. Minister ochrony środowiska i zasobów wodnych Neno Dimow twierdzi natomiast, że decyzja rządu dotyczy obszaru, stanowiącego 2,6 proc. powierzchni pasma górskiego.

Według bułgarskich mediów decyzja, odkładana od kilku lat, została podjęta pod naciskiem Zjednoczonych Patriotów - mniejszego partnera w koalicyjnym rządzie Borisowa.

W oświadczeniu opublikowanym przez rządową służbę prasową gabinet Borisowa zdystansował się od zarzutów wicepremiera Simeonowa. Jego stanowisko nie jest stanowiskiem rządu bułgarskiego - podkreślono, zapewniając, że rząd jest zawsze otwarty na krytykę i szanuje prawo do wyrażania osobistych opinii.

(ph)