Bułgarskiej Centralnej Komisji Wyborczej nie udało się ukarać dwóch posłów rządzącej partii GERB, którzy w nocy po pierwszej turze wyborów prezydenckich byli w pomieszczeniach jednej z komisji wyborczych w Sofii, gdzie trwało liczenie głosów. Skandal nagłośniły media.

Według rzecznika CKW Bisera Trojanowa na podjęcie decyzji o stwierdzeniu naruszenia prawa i ukaraniu posłów zabrakło niezbędnej według ordynacji wyborczej większości dwóch trzecich głosów.

Po publikacji zdjęć posłowie w różny sposób tłumaczyli swoją obecność w sali, gdzie odbywało się liczenie głosów. Jeden mówił, że "pomagał ciężarnej kobiecie nieść ciężki worek", drugi - że "ordynacja wyborcza nie jest świętą krową". Obaj twierdzili, że mieli upoważnienia od partii jako regionalni koordynatorzy.

Rzeczniczka CKW Ralica Negencowa stwierdziła, że "niezależnie od upoważnień żaden przedstawiciel partii, a tym bardziej poseł, nie może przebywać w pomieszczeniach, w których trwa liczenie głosów".

W sobotę w Sofii odbył się "pochód skradzionych głosów". Około sto osób przeszło ulicami stolicy na znak protestu przeciwko manipulowaniu procesem wyborczym.