Brytyjskie media rozpisują się na temat nieodebranego telefonu premiera Davida Camerona. Szef rządu w Londynie zignorował połączenie, bo grał akurat w tenisa. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie to, że dzwonił akurat… prezydent USA Barack Obama.

Rzecznik Camerona zaprzeczył, jakoby do takiej sytuacji kiedykolwiek doszło, a dowodem ma być wykaz połączeń telefonicznych premiera.

Ta potencjalnie kompromitująca informacja wyszła od szkolnego kolegi Davida Camerona z elitarnej szkoły w Eaton, z którym premier często grywał w tenisa. Charlie Brooks twierdzi, że podczas jednej z tenisowych potyczek byli akurat po drugim secie, gdy zadzwonił telefon. Brytyjski premier zlecił ponoć współpracownikowi, by poinformował amerykańskiego prezydenta, że Cameron oddzwoni późnej - oczywiście bez podawania powodu tej zwłoki.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że Charlie Brooks jest mężem słynnej Rebeki Brooks - byłej redaktor naczelnej bulwarówki "News of the World", zamieszanej w tzw. skandal podsłuchowy. Dziennikarze gazety nielegalnie podsłuchiwali skrzynki głosowe celebrytów i płacili policjantom za poufne informacje. Po wybuchu afery pani Brooks została formalnie oskarżona w tej sprawie i oczekuje obecnie na proces sądowy.

Nawet jeśli sytuacja z rzekomym telefonem od Baracka Obamy nigdy nie miała miejsca, Brytyjczycy i tak będą z zainteresowaniem śledzić kolejne rewelacje na temat kontaktów rządowych elit z mediami.