​Brytyjski parlamentarzysta, który w ubiegłym roku zmarł w Słupsku, miał we krwi 4 promile alkoholu. To ustalania koronera, które przedstawione zostały podczas dochodzenia w sprawie śmierci Jima Dobbina.

Brytyjski polityk odwiedził Słupsk, reprezentując Radę Europy. Jak zeznał śledczy prowadzący dochodzenie, na zorganizowanym wówczas przyjęciu Jim Dobbin pił wódkę do każdego podawanego do stołu dania. W pewnym momencie nieprzyzwyczajony do mocnych alkoholi polityk poczuł się źle i poszedł spać.

Podczas snu najprawdopodobniej zakrztusił się wymiocinami.

Sekcja zwłok wykazała, że denat miał we krwi pięć razy więcej alkoholu, niż wynosi dopuszczalny limit np. dla kierowcy (w Wielkiej Brytanii to 0,8 promila - najwięcej w Europie).

W takcie dochodzenia ustalono, iż parlamentarzysta zmarł w wyniku "nieszczęśliwego wypadku". Tak brzmi oficjalny werdykt sądu.

Jim Dobbin był z zawodu mikrobiologiem. W Izbie Gmin zasiadał od 1997 roku. Powodem jego wizyty w Słupsku było nadanie miastu przez Radę Europy nagrody za promowanie europejskich ideałów.

(abs)