Brytyjska armia przystąpiła do bezprecedensowej operacji. Jej celem jest przetestowanie systemów bezpieczeństwa igrzysk olimpijskich w Londynie. Mieszkańców ostrzeżono, że muszą liczyć się z hałasem.

Operacja "Olympic Guardian" potrwa do 10 maja. Będą w niej uczestniczyć myśliwce Typhoon, których bazą jest Northolt w zachodnim Londynie oraz śmigłowce typu Lynx, Puma i Sea King. Po raz pierwszy od drugiej wojny światowej w Northolt będą stacjonować samoloty bojowe.

W sześciu miejscach przetestowane zostaną systemy obrony przeciwlotniczej. W południowym Londynie na terenie szkoły kadetów w Blackheath zostaną rozmieszczone wyrzutnie pocisków ziemia-powietrze. Do Greenwich wpłynie lotniskowiec śmigłowcowy HMS Ocean. Inne okręty, w tym szturmowa jednostka desantowa HMS Bulwark, zostaną rozmieszczone w zatoce Weymouth i porcie Portland.

Jedno z ćwiczeń przewiduje przechwycenie samolotu, który znalazłby się we wprowadzonej na czas olimpiady strefie zakazu lotów.

W 14 punktach obserwacyjnych będą rozmieszczeni obserwatorzy z noktowizorami. Ich zadaniem będzie identyfikowanie potencjalnych zagrożeń z powietrza. Przetestowane zostanie też współdziałanie sił powietrznych, wojsk lądowych i marynarki wojennej.

Kontrowersje wokół ćwiczeń

Jeśli celem tego przedsięwzięcia miało być przekonanie brytyjskiej opinii, że w czasie olimpiady może czuć się bezpieczna, to wojsko osiągnęło skutek odwrotny od zamierzonego. Zaniepokojenie wywołała zwłaszcza wiadomość o stacjonowaniu przeciwlotniczych systemów rakietowych w sześciu miejscach wokół Londynu. Pojawiają się obawy, że efektem ćwiczeń może być nieszczęśliwy wypadek i że z braku doniesień o konkretnym zagrożeniu nie są potrzebne przedsięwzięcia na tak dużą skalę.

Na czas odbywającej się w dniach od 27 lipca do 12 sierpnia olimpiady, do jej ochraniania skierowany będzie personel wojskowy w liczbie 13,5 tys. ludzi.