Wiceminister spraw zagranicznych Harriet Baldwin powiedziała we wtorek w debacie w Izbie Gmin nad polską ustawą o IPN, że brytyjski rząd "uważa, iż (prawo) może być postrzegane jako próba napisania przeszłości na nowo", i przekazał Polsce swoje obawy.

Baldwin wystąpiła na zakończenie półtoragodzinnej dyskusji zorganizowanej na wniosek mającego polskie korzenie posła Partii Pracy Alexa Sobela, który w kwietniu br. napisał w tej sprawie krytyczny list do ministra spraw zagranicznych Borisa Johnsona, oskarżając Polskę o "motywowane nacjonalistycznymi interesami przepisywanie historii na nowo".

Minister przyznała, że brytyjski rząd "rozumie, jak bolesne może być fałszywe przypisywanie Polsce - bezpośrednie lub sugerowane - winy za nazistowskie zbrodnie", potwierdzając, że wielu Polaków "ryzykowało życie", próbując bronić Żydów przed Holokaustem.
Jest jasne, że horror i ból Holokaustu jest wciąż głęboko odczuwalny w Polsce i na całym świecie (...) i z tego powodu chęć odrzucenia jakiegokolwiek błędnego przypisywania polskiemu państwu odpowiedzialności za nazistowskie zbrodnie jest całkowicie zrozumiała - dodała.

Wiceminister tłumaczyła jednak, że "jak brytyjski rząd jasno się wyraził w prywatnych rozmowach z naszymi polskimi partnerami, wierzymy, że istnieją ryzyka związane z kryminalizacją jakiegokolwiek aspektu wolności słowa". Dodała, że jedynie "przez dyskusję i analizę możemy pogłębić nasze zrozumienie jakiejkolwiek sprawy".

Zamiast ryzykować zamknięciem debaty, nasze preferowane podejście opiera się na pielęgnacji wspólnotowej pamięci o Holokauście i używaniu jej do tego, aby wyciągnąć wnioski z historii - podkreśliła.

Wiceszefowa resortu dyplomacji zaznaczyła, że brytyjskie obawy dotyczące ustawy o IPN były poruszone dwukrotnie w rozmowach Borisa Johnsona z polskim ministrem spraw zagranicznych Jackiem Czaputowiczem, a także podczas rozmów na poziomie dyplomatów.

Baldwin dodała także, że specjalny wysłannik brytyjskiego rządu ds. kwestii związanych z historią Holokaustu Eric Pickles podczas wizyt w Polsce "dyskutował na temat obaw dotyczących rewizji historii". Jednocześnie powiedziała, że władze w Londynie "zdają sobie sprawę, że ta ustawa przeciwko zniesławieniu (narodu polskiego) może być postrzegana jako próba napisania przeszłości na nowo".

Musimy wyciągnąć wnioski z bolesnych lekcji w przeszłości, aby uniknąć powtórzenia tych samych tragedii w przyszłości. (...) Przyszłe pokolenia nie odrobią jednak tej lekcji, jeśli dzisiaj zdławimy debatę (na ten temat), i właśnie dlatego wolność słowa jest tak istotna - przekonywała.

Wcześniej, otwierając debatę, Sobel oddał hołd polskim Sprawiedliwym wśród Narodów Świata, omawiając łamiącym się głosem historie Jana i Anny Puchalskich, Jana i Antoniny Żabińskich oraz Leopolda i Magdaleny Sochów. Jednocześnie ocenił jednak, że przyjęta przez polski parlament ustawa o IPN idzie zbyt daleko, wprowadzając sankcje karne.

43-letni Sobel przeczytał także na głos wiele antysemickich listów i wiadomości, które otrzymał od Polaków po tym, gdy uzyskał zgodę na przeprowadzenie wtorkowej debaty, a także wskazał na publiczne ataki na Miejsce Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau, a także jego dyrektora Piotra Cywińskiego, m.in. internautów i skazywanego w przeszłości narodowego aktywisty Piotra Rybaka.

To prawo miało zmniejszyć nieprawdziwe relacjonowanie historii Holokaustu i nastroje antysemickie, ale rezultatem było coś dokładnie przeciwnego. Jestem pewien, że nawet teraz ludzie siedzą przed komputerami i wysyłają mi nienawistne wiadomości - mówił poseł.

W toku dyskusji głos zabrał także m.in. urodzony w Warszawie poseł Partii Konserwatywnej Daniel Kawczyński, który opisał poruszającą historię swojego wuja Jana Kawczyńskiego, zamordowanego wraz z żoną i córką przez nazistowskich zbrodniarzy za pomoc udzielaną polskim Żydom podczas drugiej wojny światowej.

Daniel Kawczyński, który jest również szefem parlamentarnej grupy ds. polskich, krytykował międzynarodowe media za brak wiedzy i wrażliwości na temat polskiej historii, w tym brytyjskiego nadawcę publicznego BBC, który - jak wskazywał - wielokrotnie używał błędnego sformułowania "polskie obozy śmierci".

Deputowany krytykował także użycie sformułowania o "nazistach", tłumacząc, że to byli "niemieccy żołnierze niemieckiego państwa działający pod rozkazami niemieckiego dyktatora".

W obronie ustawy o IPN stanął także poseł opozycyjnej Partii Pracy Stephen Pound, który wskazał na zapis gwarantujący wolność badań naukowych nad Holokaustem, a także podkreślił, że Polacy odmawiali kolaborowania z nazistami oraz podejmowali działania na rzecz ochrony Żydów. Wspomniał w tym kontekście m.in. o żydowskiej części polskiego cmentarza wojskowego na Monte Cassino. Czy polscy Żydzi walczyliby u boku antysemickiej armii? - pytał.

Bardziej krytyczni byli m.in. John Mann, Louise Ellman i Khalid Mahmood (Partia Pracy) oraz Peter Grant (Szkocka Partia Narodowa), którzy argumentowali, że polska ustawa o IPN jest zbyt daleko idąca i wpisuje się w szerszy problem prób przepisywania kontrowersyjnych fragmentów historii na nowo lub może stanowić zagrożenie dla wolności słowa.

Dyskusja odbyła się nie w głównej izbie, ale w Westminster Hall, co wiąże się z nieco niższą rangą polityczną wydarzenia, i zakończyła się przyjęciem neutralnie sformułowanego stwierdzenia, że "ta izba rozważyła polskie prawo o zniesławieniu". Wnioski z wystąpień posłów nie będą prawnie wiążące dla brytyjskiego rządu.

(nm)