​Brytyjscy uczeni z Uniwersytetu w Wawrick ustalili rok, w którym Brytyjczycy byli najszczęśliwsi. Rezultat badań opublikowali w czasopiśmie Nature Human Behaviour.


Uczeni doszli do wniosku, że prawie 140 lat temu, a dokładniej w 1880 roku, Brytyjczycy mieli najszerszy uśmiech na ustach. Zbadali w tym celu historyczne pisma, wydane książki i kroniki towarzyskie. I tak, po przeczesaniu setek tysięcy stron, doszli do wniosku, że to data zerowa największego szczęścia. Wielka Brytania była wówczas imperium i znajdowała się w stanie największego rozkwitu. W Pałacu Buckingham urzędowała królowa Wiktoria. To pod jej panowaniem brytyjska Korona podbiła 1/3 świata. Nawet wojna z Afganistanem, w której zginęło wielu Wyspiarzy, nie była w stanie ostudzić narodowego entuzjazmu.

Powody dobrego samopoczucia

Pierwszy wygrany przez Anglię mecz w krykieta z Australią - później odwiecznym sportowym wrogiem Zjednoczonego Królestwa - również przyczynił się do narodowej euforii, tak jak wybranie na drugą kadencję szanowanego wówczas premiera Benjamina Disraeliego. Jak zawsze w takich okolicznościach - istnieje druga strona medalu. Rozkwit  Zjednoczonego Królestwa odbywał się kosztem innych państw imperium, które były bezlitośnie eksploatowane i ciemiężone przez brytyjską Koronę. Warto wspomnieć o Subkontynencie Indyjskim czy Bliskim Wschodzie, dokąd sięgały wpływy Londynu. Komentatorzy zauważają, że gdyby uczeni państw podbitych przez Brytyjczyków wykonali podobne badania - rok 1880 nie należałby do najszczęśliwszych.

Sens badań?

Powodów może być wiele. Uczeni mogli się nudzić, może zostały im jakieś fundusze z budżetu do wykorzystania, a może faktycznie chcieli wykonać ważną pod względem politycznym, społecznym czy antropologicznym pracę - tak komentują te badania obserwatorzy. Na pewno ich wysiłek odnotowały media na Wyspach. Nakreślając zenit szczęścia, uczeni zdołali także ustalić okres nadiru, czyli depresji narodowej. Przypadł on na drugą połowę lat 70 ubiegłego stulecia, kiedy to Wielka Brytania sparaliżowana była strajkami, a rząd za nos wodziły związki zawodowe. W Londynie na przykład tygodniami nie usuwano z ulic śmieci. To był czas dla Brytyjczyków najsmutniejszy. Ale wówczas jeszcze nie słyszeli o brexicie.