Grupa, która zaatakowała brutalnie Polaka w Harlow w Wielkiej Brytanii była "jak hieny" - tak jeden ze świadków opisuje tragiczne zdarzenie, do którego doszło w sobotę. Zginął 40-letni Polak, a jego 43-letni kolega został pobity. Na mężczyzn napadła grupa nastolatków. Początkowo twierdzono, że zabójstwo na tle narodowościowym jest głównym wątkiem śledztwa. W środę wieczorem poinformowano jednak, że funkcjonariusze nie posiadają żadnych dowodów, które wskazywałyby na to, że zabójstwo 40-letniego Polaka było motywowane jego narodowością.

Do brutalnego morderstwa doszło w sobotę. Mężczyźni zostali zaatakowani bez powodu w pobliżu tamtejszej pizzerii. Najpierw zostali obsypani obelgami, a potem brutalnie zaatakowani.

Bili i kopali mężczyznę, który niemal wciągnął ich do pizzerii, wołając o pomoc. Widziałem siniaki na jego twarzy. Udało mi się go złapać i odciągnąć od sprawców. Potem oni czekali na niego przed lokalem - mówił jeden ze świadków, który nie chciał ujawniać swoich danych w obawie przed zemstą. Wywiad z nim przeprowadziła brytyjska telewizja "Sky News".

Później wyszedłem na zewnątrz i jedna z ofiar leżała na chodniku, przy koszu na śmieci - dodał mężczyzna. Świadek mówił, że z ucha ciekła mu krew, ale mimo to "próbował wstać".

Nacisnąłem jego rękę, ale nie było reakcji. Powiedziałem mu, że zawołam pomoc, ale nie sądzę, by był tego świadom. To był ten mężczyzna, który zmarł. Zapytałem więc te dzieciaki, co zrobiły, a oni stwierdzili tylko, że nic nie zrobili, a mężczyzna się sam przewrócił - relacjonował.

Polak zamordowany w hrabstwie Essex w Wielkiej Brytanii to Arkadiusz J., który przyjechał na Wyspy Brytyjskie 2012 roku. Pracował w zakładach mięsnych w Harlow. Był kawalerem.

Po aresztowaniu pięciu młodych Brytyjczyków i zwolnieniu ich za kaucją, policja zatrzymała szóstą osobę. To 16-letni chłopak.

(abs)