W stolicy Belgii zakończył się tygodniowy strajk pracowników komunikacji miejskiej, którzy domagali się od rządu zapewnienia im większego bezpieczeństwa w czasie pracy. Protest rozpoczął się po tym, jak młody mężczyzna brutalnie zabił kontrolera z brukselskiego przedsiębiorstwa transportu publicznego STIB. Rząd obiecał, że pracownicy komunikacji miejskiej wreszcie będą lepiej chronieni przed chuligańskimi atakami.

Pracownicy STIB uzyskali pewne ustępstwa od minister spraw wewnętrznych. Ta zgodziła się jednak spełnić tylko część ich postulatów. Wyznaczyła 400 policjantów, którzy będą towarzyszyć kierowcom i kontrolerom. by zapewnić bezpieczeństwo na trudniejszych trasach. Nie wiadomo, jak rząd odniesie się do postulatu zwiększenia uprawnień samych inspektorów.

Mieszkańcy Brukseli odetchnęli z ulgą. Wreszcie skończyła się ich udręka z szukaniem transportu zastępczego.

Chuligani śmiertelnie pobili kontrolera

Strajk rozpoczął się po zabójstwie 56-letniego Iliaza Tahiraja, który przepracował 29 lat w brukselskim przedsiębiorstwie transportu publicznego. Mężczyzna został wezwany na miejsce wypadku, w którym zderzyły się dwa samochody. Gdy dotarł na miejsce, został zaatakowany przez 28-letniego kolegę jednego z kierowców. Tahiraj zmarł po przewiezieniu do szpitala. W jego pogrzebie brało udział 3 tysiące Belgów.

Kierowcy komunikacji miejskiej w Brukseli często spotykają się w pracy z przemocą. Są bici i wyzywani, jednak po raz pierwszy taki incydent doprowadził do czyjejś śmierci - powiedziała korespondentce RMF FM Katarzynie Szymańskiej-Borginion szefowa brukselskiego zarządu komunikacji publicznej STIB.