Boris Johnson zostaje na stanowisku. Brytyjski premier nie zamierza składać dymisji, mimo że od wtorku z jego rządu odeszło 36 osób. Wykluczył też przedtreminowe wybory. Do rezygnacji wezwał Johnsona były minister zdrowia Sajid Javid, który zrezygnował jako pierwszy.

Nie widzę absolutnie żadnej potrzeby wyborów. Oczywiście wykluczam to, najwcześniejszy termin, jaki widzę na wybory powszechne, to rok 2024 - powiedział Johnson, odpowiadając na pytanie, czy ma taki plan, zadane w czasie środowego przesłuchania przed komisją łącznikowej, którą tworzą szefowie wszystkich komisji parlamentarnych.

Johnson: Zadaniem jest kontynuowanie działań

W ciągu minionych 24 godzin, od czasu gdy do dymisji podali się minister zdrowa Sajid Javid i minister finansów Rishi Sunak, liczba rezygnacji wzrosła do 36. Wprawdzie poza tymi dwoma pozostali to osoby z niższych stanowisk rządowych - wiceministrowie i parlamentarni podsekretarze stanu, ale skala dymisji jest na tyle duża, że Johnsonowi mogłoby być trudno obsadzić te stanowiska w związku z kurczącą się liczbą posłów, którzy jeszcze są wobec niego lojalni.

Fala rezygnacji rozpoczęła się po tym, jak Downing Street przyznało, że Johnson od 2019 roku wiedział o zarzutach wobec posła Chrisa Pinchera, dotyczących jego niewłaściwego zachowania seksualnego, a mimo to powołał go w lutym tego roku na stanowisko zastępcy whipa, czyli osoby pilnującej dyscypliny w klubie poselskim.

Johnson zapytany podczas cotygodniowej sesji poselskich pytań do premiera przez jednego z posłów z własnej Partii Konserwatywnej, czy są "jakieś okoliczności, w których powinien podać się do dymisji", odparł, że zrobiłby to, gdyby "czuł, że nie jest możliwe, (by rząd) kontynuował pracę". Ale dodał: "Zadaniem premiera w trudnych okolicznościach, kiedy otrzymał kolosalny mandat, jest kontynuowanie działań i to właśnie zamierzam zrobić".

"Problem zaczyna się na górze"

Javid, który jako pierwszy złożył rezygnację, w środę wygłosił w Izbie Gmin osobiste - i mocno krytyczne wobec Johnsona - oświadczenie, mówiąc, że "problem zaczyna się na samej górze". Powiedział posłom, że "balansowanie na cienkiej linie między lojalnością a uczciwością przez ostatnie kilka miesięcy stało się niemożliwe" i w zeszłym miesiącu po raporcie w sprawie imprez na Downing Street w czasie restrykcji covidowych po raz ostatni rozstrzygnął wątpliwości na korzyść premiera.

Jak mówił, uważa, że "zespół jest tak dobry, jak jego kapitan", a "lojalność musi iść w obie strony" i nie jest sprawiedliwe to, że ministrowie musieli pojawiać się w telewizji każdego ranka broniąc linii obrony, które się nie układały w spójną całość. "Nigdy nie będę ryzykował utraty mojej uczciwości. W zeszłym miesiącu po raz ostatni rozstrzygnąłem wątpliwości na korzyść, ale doszedłem do wniosku, że problem zaczyna się na górze i nie wierzę, że to się zmieni" - powiedział Javid.

Pośrednio wezwał też do działania przeciw premierowi byłych kolegów z rządu, którzy w nim pozostali. "Mają swoje własne powody. Ale to jest wybór, wiem, jak trudny jest ten wybór. Ale powiedzmy jasno, nie zrobienie czegoś jest aktywną decyzją" - zauważył.

Javid w przeszłości pełnił kilka stanowisk ministerialnych, a po objęciu urzędu premiera przez Johnsona został ministrem finansów. Pełnił tę rolę do lutego 2020 roku, zaś w czerwcu zeszłego roku wrócił do rządu w roli ministra zdrowia.