Głośne skandale, wzajemne obrzucanie się epitetami to nie tylko obrazy z polskiego parlamentu. Wiele razy wsławiła się nimi także rosyjska Duma. Podobne zachowania możemy zaobserwować również w brytyjskiej Izbie Gmin.

Rosyjscy deputowani nie są już jednak tak bardzo zapalczywi jak dawniej. Kreml podporządkował sobie partie polityczne i dzisiaj członkowie Dumy to w większości szara i zdyscyplinowana masa. Nadal jednak, mimo coraz bardziej poważnego wieku, z pieniactwa słynie Władimir Żyrynowski. Nie ma właściwie sezonu politycznego, w którym ten nacjonalista nie pobiłby się z którymś z kolegów. W przeszłości w czasie bójki ciągnął za włosy koleżankę z frakcji demokratów i zerwał krzyż z piersi prawosławnego duchownego o liberalnych poglądach.

Awantur jest mniej również dlatego, że deputowani rzadko przychodzą na posiedzenia. Głosują za nich dyżurni, którzy dysponują ich specjalnymi elektronicznymi kartami identyfikacyjnymi i w czasie głosowań naciskają po kilkanaście guzików jeden po drugim.

Tresowana foka, tępy sabotażysta i nadęty osioł – to tylko niektóre z epitetów, które padały w brytyjskiej Izbie Gmin pod adresem posłów. W parlamencie zdarzały się także przypadki wymachiwania królewskim berłem na znak dezaprobaty z powodu przeprowadzonego głosowania. Jeden z posłów, który dopuścił się tego wykroczenia, do końca swej politycznej kariery nosił z tego powodu przydomek „Tarzan”.

Potknięcia zdarzały się także kobietom. Minister w rządzie Tony’ego Blaira zarzuciła kiedyś swemu parlamentarnemu rozmówcy, że był pijany. Później musiała to publicznie odwołać. Adresat tego epitetu w swoich pamiętnikach, przyznał po latach, że akurat tego dnia pani minister miała rację. Należy dodać, że nad porządkiem w Izbie Gmin czuwa „mówca” – odpowiednik polskiego Marszałka Sejmu. To on decyduje, czy język, jakim posługują się posłowie mieści się w parlamentarnych normach.