"Wyniki zakończonego właśnie synodu będą dla biskupów niemieckich znacznie trudniejsze do przyjęcia niż dla ich polskich kolegów" - ocenił niemiecki watykanista Thomas Kycia. "Rozbudzili wielkie nadzieje, teraz będą musieli się tłumaczyć przed wiernymi. Niemieccy biskupi wracają z pustymi rękami" - dodał.

Trzy z 62 punktów opublikowanego w sobotę dokumentu końcowego synodu biskupów na temat rodziny, dotyczące rozwodników i homoseksualistów, nie uzyskały w sobotnim głosowaniu kwalifikowanej większości dwóch trzecich głosów, tylko zwykłą. Dlatego pozostają one otwarte. Rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi wyjaśnił, że te sporne kwestie nie spotkały się z "szeroką aprobatą". Z kolei przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski arcybiskup Stanisław Gądecki mówi, że punkty te zostały "odrzucone".

Thomas Kycia uznał zakończony synod - wbrew opiniom wielu niemieckich dziennikarzy - za "bardzo ważne wydarzenie" w życiu Kościoła. Pozytywnie ocenił "woltę", jakiej dokonało zgromadzenie biskupów w dokumencie końcowym w porównaniu z treścią poprzedniego dokumentu przyjętego 13 października po pierwszym etapie obrad.

Jego zdaniem tydzień temu z winy niektórych biskupów w centrum zainteresowania znalazły się kwestie dotyczące rozwodników i homoseksualistów, które nie powinny były zdominować spotkania. W ostatnim tygodniu obrad doszło do "zmiany paradygmatów", a synod "wyszedł do świata z pozytywna wizją małżeństwa". Taka postawa nie oznacza ukrywania problemów - zastrzegł watykanista. W jego ocenie w Niemczech zaobserwować można "kryzys pojęcia sakramentu jako takiego, nie tylko sakramentu małżeństwa". Obserwujemy silne wpływy protestantyzmu, traktującego małżeństwo nie jako związek na całe życie, lecz raczej  związek, który można zawiązać, a następnie rozwiązać" - tłumaczył.

Ekspert podkreślił, że nie obawia się fali wystąpień z Kościoła w Niemczech jako reakcji na rozczarowanie wynikami synodu. Jego zdaniem, niezależnie od doktryny wielu księży - "tworząc fakty dokonane" - już teraz świadomie udziela komunii rozwodnikom. Praktyka duszpasterska wykracza już obecnie poza granice nauki Kościoła. Znamy takie przypadki w Berlinie i w wielu innych diecezjach - tłumaczył teolog.

(mn)