Żołnierze otworzyli ogień do dziesięciotysięcznego tłumu manifestantów, którzy zebrali się w stolicy kraju - Rangunie. Strzały słychać było w rejonie zamkniętej przez wojsko pagody Sule.

Wojskowe władze zamknęły teren wokół pięciu głównych klasztorów buddyjskich i najważniejszych świątyń. Junta blokuje dostęp do informacji - nie działa internet, cudzoziemcy są stopniowo wyrzucani z kraju. Liczbę demonstrantów, którzy wyszli na ulice, ocenia się łącznie w różnych punktach miasta na kilka tysięcy ludzi.

Junta wojskowa kontynuuje też obławę na dziennikarzy. Aresztowano Birmańczyka, pracującego dla jednej z japońskich gazet. Wczoraj zginął japoński fotoreporter. Według japońskiego MSZ w Birmie przebywa obecnie 635 Japończyków, a prasa japońska ma w Rangunie kilku korespondentów. Japonia jest jednym z największych dostarczycieli pomocy dla Birmy, głównie w postaci programów humanitarnych.