Znany amerykański aktor komediowy Bill Cosby, oskarżony przez kilka kobiet o molestowanie seksualne, oświadczył w wywiadzie dla "Florida Today", że "nie musi odpowiadać na insynuacje". Stwierdził też, że jedna ze stacji radiowych może sprowokować tragedię zachęcając ludzi do zakłócania jego występów.

77-letni Cosby udzielił wywiadu "Florida Today" przed występem ze swoim programem rozrywkowym w mieście Melbourne na Florydzie. Wiem, że ludzie mają dość mojego milczenia, ale facet nie musi odpowiadać na insynuacje - powiedział. Ludzie powinni sprawdzać fakty. Nikt nie powinien przez to przechodzić i odpowiadać na insynuacje - dodał.

Lokalna stacja radiowa w Orlando, na Florydzie, Real Radio 104.1, prosiła osoby obecne na występie Cosby'ego, aby pytały go z widowni o wspomniane oskarżenia i filmowały jego odpowiedzi. Oferowała nagrodę pieniężną i inne prezenty dla autorów najlepszych nagrań. Nikt jednak takich pytań nie zadał. Według agencji Reutera, Cosby został entuzjastycznie powitany przez publiczność i otrzymał owację na stojąco.

Cosby przyznał, że wie o inicjatywie radia i mocno ją skrytykował. Co, jeśli ktoś przyniesie broń i zdecyduje się na jakieś głupstwo? Wiem, że będą ogłoszenia i zastrzeżenia, ale co, jeśli ludzie nie posłuchają i poczują się zachęceni do przemocy - zastanawiał się.

Aktor, który przez wiele lat był bohaterem bardzo popularnego telewizyjnego serialu komediowego "Bill Cosby Show", nie został obecnie formalnie oskarżony. Jego adwokaci twierdzą, że zarzuty kobiet są "dyskredytujące i oszczercze". Media przypominają jednak, że Cosby był już oskarżony o molestowanie seksualne w 2005 r. Wówczas oskarżycielka, Andrea Constand, miała otrzymać nieujawnioną sumę pieniędzy i sprawa nigdy nie dotarła do sądu.