Polska traci przede wszystkim siłę polskiego głosu przy podejmowaniu unijnych decyzji. Nastąpi to jednak dopiero za 7 lat, nicejski system ważenia głosów zastąpi zasada podwójnej większości i wtedy zasadę my mamy 27, Niemcy 29 głosów, zastąpi zasada liczenia mieszkańców danego kraju.

Tracimy też trzy miejsca w Europarlamencie zamiast 54, w Strasburgu będzie nas reprezentować 51 polskich eurodeputowanych, choć i tak po wejściu Rumunii i Bułgarii stracilibyśmy dwa miejsca.

Po stronie zysków można zaliczyć fakt, że unia będzie silniejsza, a jej instytucje sprawniejsze. Będzie miała osobowość prawną i szefa, choć nie prezydenta, a także kogoś na kształt szefa dyplomacji, by na arenie międzynarodowej mówić jednym głosem. Unia ma działać jak dobrze naoliwiona maszyna, a wchodzące w jej skład państwa jak sprawne trybiki.

Wraz z podpisaniem traktatu traci swą zasadność tak często zadawane pytanie: dokąd zmierza Unia.