Nie popieram i nie zachęcam do przemocy – oświadczył Borys Bieriezowski. Rosyjski miliarder zaprzeczył, jakoby wzywał do obalenia przemocą prezydenta Rosji Władimira Putina.

W piątek rano dziennik „Guardian” opublikował wypowiedź Bieriezowskiego, który miał oświadczyć, że szykuje w Rosji nową rewolucją, bo Putina można odsunąć od władzy tylko siłą. Musimy użyć siły, by obalić ten reżim. Nie da się go zmienić demokratycznymi sposobami – oświadczył Bieriezowski. Po południu miliarder podkreślał, że miał na myśli metody bezkrwawe – w rodzaju demonstracji w Gruzji czy na Ukrainie.

Rosja zapowiedziała wszczęcie śledztwa w sprawie wypowiedzi rosyjskiego miliardera. Wydałem już odpowiednim władzom polecenie wszczęcia śledztwa, gdyż ewidentnie mamy tu do czynienia z wezwaniem do obalenia siłą konstytucyjnej władzy – powiedział prokurator generalny Jurij Czajka.

Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow oświadczył natomiast, że Bieriezowski, który ma azyl polityczny w Wielkiej Brytanii, bardzo nadużywa statusu politycznego uchodźcy. Popełnia on czyny, które zgodnie z brytyjskim prawem podlegają ekstradycji – dodał szef rosyjskiej dyplomacji.

61-letni Bieriezowski, którego fortunę szacuje się na 850 milionów funtów, twierdzi, że utrzymuje bliskie kontakty z członkami rosyjskich elit podzielającymi jego opinię, iż Putin szkodzi Rosji wycofując się z reform demokratycznych, dławiąc opozycję, centralizując władzę i łamiąc konstytucję. Bieriezowski powiedział, że oferuje członkom elit, które sprzeciwiają się Putinowi, swoje "doświadczenie i ideologię". Podejmuję także kroki praktyczne, głównie o charakterze finansowym – dodał biznesmen.