Biały Dom potwierdził, że otrzymał list z Iranu, ale odniósł się sceptycznie do zawartych w nim treści, podkreślając, że nie podejmuje on najważniejszej kwestii - irańskiego programu atomowego. W podobnym tonie wypowiedziała się także sekretarz stanu USA Condoleezza Rice.

List Ahmadineżada – jak poinformowała Rice – liczy sobie 17-18 stron i obejmuje kwestie historyczne, filozoficzne i religijne, ale nie zawiera niczego, co może doprowadzić do nowego otwarcia w sensie dyplomatycznym. Nie ma w nim niczego, co mogłoby sugerować, iż znaleźliśmy się na jakimś innym kursie niż przed otrzymaniem tego listu - powiedziała dziennikarzom.

List nie odnosi się w jakikolwiek sposób do obaw społeczności międzynarodowej (…) List ten nie zmierza w żaden sposób w kierunku podjęcia tych niepokojących spraw - powiedział rzecznik Białego Domu Scott McClellan.

Przedstawiciele władz amerykańskich przypomnieli, że list sformułowany został w chwili, gdy trwają przygotowania do sformułowania przez Radę Bezpieczeństwa ONZ wspólnego stanowiska w sprawie działań przeciwko Iranowi i może być odczytany jako próba wywarcia wpływu na kraje członkowskie Rady Bezpieczeństwa.

List Ahmadineżada do Busha, pierwszy od 27 lat list władz irańskich do władz amerykańskich, skierowany został za pośrednictwem ambasady Szwajcarii w Teheranie, która pod nieobecność w tym kraju przedstawicielstwa Stanów Zjednoczonych pełni rolę pośrednika. USA i Iran od lat nie utrzymują stosunków dyplomatycznych.