Po trzech godzinach milicja w Mińsku zwolniła niezależnego socjologa profesora Aleha Manajeua, którego zatrzymała tuż przed spotkaniem w polskiej ambasadzie, gdzie miał przedstawić rezultaty badań na temat nastrojów społecznych na Białorusi. Manajeu zapowiedział, że w sprawie zatrzymania wyda oświadczenie.

Na spotkaniu z udziałem dyplomatów państw UE socjolog miał mówić m.in. o wynikach wrześniowego sondażu niezależnego ośrodka NISEPI, według których popularność prezydenta Alaksandra Łukaszenki bezprecedensowo spadła.

Na kwadrans przed spotkaniem milicja zatrzymała go niedaleko budynku polskiej ambasady.

Jak poinformował jego kolega Alaksandr Sasnou, który zdążył porozmawiać z nim przez telefon, Manajeu przekazał, że funkcjonariusze sił specjalnych milicji OMON "szukają broni i narkotyków". Sasnou ocenił, że zatrzymanie badacza "ma związek z nasileniem na Białorusi represji przeciwko wszystkim".

Ambasador RP Leszek Szerepka nazwał zatrzymanie socjologa niezrozumiałym. Wskazał, że wyniki badań NISEPI zdążyła już opublikować prasa opozycyjna, a podobne spotkania odbywają się cyklicznie. Poprzednie zorganizowano w ambasadzie Wielkiej Brytanii, tym razem swoich pomieszczeń udzieliła polska placówka.

Manajeu miał przedstawić swoją interpretację i komentarz do kwartalnych badań. Sondaż NISEPI, który opublikowała prasa, mówił m.in. o tym, że większość społeczeństwa obarcza winą prezydenta Alaksandra Łukaszenkę za kryzys gospodarczy w kraju. Według badania gdyby wybory prezydenckie odbyły się w najbliższych dniach, to na Łukaszenkę zagłosowałoby 20,5 proc. Białorusinów.

Zarazem, jak wynikało z sondażu, na Białorusi nie wzrosło poparcie dla politycznej opozycji.

Manajeu jest założycielem NISEPI - Niezależnego Instytutu Badań Społeczno-Ekonomicznych i Politycznych. Ośrodek powstał w 1992 roku, a w 2005 roku został zlikwidowany decyzją Sądu Najwyższego Białorusi. Obecnie jest zarejestrowany na Litwie jako organizacja społeczna, ale prowadzi badania opinii publicznej na Białorusi.