Opozycyjna kandydatka w niedzielnych wyborach prezydenckich na Białorusi Tacciana Karatkiewicz poinformowała, że nie uznaje ich wyników. "Wiemy dziś, że tych, którzy chcą przemian, jest wielu, bardzo wielu. Ale władze tego nie uznają i chcą się ukryć za liczbami, które podaje Centralna Komisja Wyborcza" - oświadczyła Karatkiewicz na konferencji prasowej w Mińsku. Pytana, czy zamierza zaskarżyć wyniki w Sądzie Najwyższym, odpowiedziała: "Tak, są do tego podstawy".

Opozycyjna kandydatka w niedzielnych wyborach prezydenckich na Białorusi Tacciana Karatkiewicz poinformowała, że nie uznaje ich wyników. "Wiemy dziś, że tych, którzy chcą przemian, jest wielu, bardzo wielu. Ale władze tego nie uznają i chcą się ukryć za liczbami, które podaje Centralna Komisja Wyborcza" - oświadczyła Karatkiewicz na konferencji prasowej w Mińsku. Pytana, czy zamierza zaskarżyć wyniki w Sądzie Najwyższym, odpowiedziała: "Tak, są do tego podstawy".
Tacciana Karatkiewicz nie uznaje wyniku wyborów prezydenckich /BELTA (PAP/ ITAR TASS) /PAP

Zgodnie z wynikami podanymi przez Centralną Komisję Wyborczą w Mińsku, urzędujący prezydent Aleksander Łukaszenko zdobył 83,49 proc. głosów, a przedstawicielka umiarkowanej opozycji, działaczka kampanii "Mów Prawdę!" Tacciana Karatkiewicz 4,42 proc. Pozostałe miejsca zajęli: szef Partii Liberalno-Demokratycznej Siarhiej Hajdukiewicz z poparciem 3,32 proc. i lider Białoruskiej Partii Patriotycznej Mikałaj Ułachowicz, który zdobył 1,67 proc. głosów. Przeciwko wszystkim zagłosowało 6,4 proc. Białorusinów.

Według Karatkiewicz, te liczby nie zgadzają się z danymi obserwatorów kampanii "Prawo wyboru". Jak twierdzi przedstawicielka opozycji, zagłosowało na nią 20-30 proc. wyborców.

Do zaskarżenia tych wyników wykorzystamy fakty, które zgromadzili obserwatorzy wszystkich politycznych partii i ruchów, a także obrońcy praw człowieka. Nieważne, co nam odpowie sąd, ważne, by pokazać społeczeństwu, że walczymy o głosy - oświadczyła Karatkiewicz. Przyznała, że na Łukaszenkę zagłosowało więcej osób niż na nią, ale według niej podane przez władze liczby są "bajkowe".

Będziemy działać na rzecz kontynuacji reform - mówiła Karatkiewicz. Pytana, z kim z sił opozycyjnych zamierza współpracować, odparła, że jest otwarta na wspólne działania. Niech się przyłączają, ale uczestniczyć w pustych rozmowach nie będziemy - podkreśliła.

Liderzy najważniejszych partii opozycyjnych Białorusi nie poparli Karatkiewicz w wyborach i wielu apelowało o bojkot głosowania. Argumentowali, że udział w nim legitymizuje reżim Łukaszenki.

Głos w sprawie niedzielnych wyborów zabrała też OBWE. Jak poinformował szef misji obserwatorów OBWE na Białoruś, głosowanie było dalekie od demokratycznych standardów. Jest jasne, że Białoruś ma jeszcze długą drogę do przebycia, by wypełniać swe demokratyczne zobowiązania - napisał w komunikacie Ken Harstedt.

(rs)