​Cudzoziemiec, który został zastrzelony przez KGB w Grodnie, miał przyjechać na Białoruś z Polski. Służby nie znają jego tożsamości. Mężczyzna miał poruszać się w peruce oraz makijażu. Opozycyjne ugrupowanie podtrzymują, że cała sprawa wygląda na prowokację reżimowych służb, a "terrorysta" to tak naprawdę agent KGB.

19 marca w Grodnie w trakcie szturmu na mieszkanie funkcjonariusze KGB zastrzelili mężczyznę - określanego początkowo jedynie jako "cudzoziemiec" - którego reżim oskarża o przygotowywanie się do przeprowadzania zamachów. Według Alaksandra Łukaszenki w lokalu zamieszkiwanym przez mężczyznę znaleziono "cały arsenał broni i materiałów wybuchowych, przeznaczonych do ataków terrorystycznych na obywateli i funkcjonariuszy organów państwowych".

Państwowe kanały telewizyjne we wtorek wieczorem wyemitowały reportaż szczegółowo wyjaśniający kulisy akcji i rzekomych planów mężczyzny.

Tożsamość zabitego mężczyzny nie została jeszcze ustalona. W mieszkaniu znaleziono fałszywy rosyjski paszport na nazwisko Aleksiej Łomakin. Ale ani w białoruskiej, ani w rosyjskiej bazie danych nie odnaleziono jego odcisków palców.

Szpieg w nieudolnym kamuflażu

Według państwowych mediów "Łomakin" miał przyjechać na Białoruś z Polski pod koniec lutego. Początkowo przebywał w Mohylewie, a 1 marca udał się do Mińska. Stamtąd z kolei przeniósł się do Grodna.

Mężczyzna poruszał się w wyjątkowo nieudolnym kamuflażu, na co zwracają uwagę nawet białoruskie państwowe media. Nosił makijaż, okulary i perukę - jeden z taksówkarz określił ją jako "nienaturalną" i "pokrytą lakierem".

"Łomakin" miał szukać znajomych. Zadzwonił do mnie, zaproponował mi drinka, odmówiłem. Zapytał, czy mam przyjaciół, którzy mogliby się z nim napić i trochę porozmawiać - opowiada jeden z taksówkarzy.

Mężczyzna miał "monitorować budynki KGB, policji, dużych przedsiębiorstw, dworzec kolejowy, a nawet domy liderów bloku siłowego i urzędników". Państwowe media informują, że miał także kupować materiały do bomb.

18 marca Łomakin miał wybrać się do jednego ze składów broni nieopodal autostrady. Tam - według państwowych mediów - ukryto karabin kałasznikow, naboje oraz granaty. Wziął broń i wrócił do mieszkania. Następnego dnia KGB zrobiło nalot na jego lokal w Grodnie,  w trakcie którego mężczyzna zginął.

Według mediów, Łomakin zarezerwował nocleg w Homlu na okres 21-23 marca, skąd rzekomo planował ucieczkę na Ukrainę.

KGB prowadzi postępowanie w tej sprawie. Przesłuchano 14 osób, które miały z nim kontakt, pięć trafiło do aresztu śledczego.

BYPOL: "Łomakin" to agent KGB

Opozycyjna grupa BYPOL przekonuje, że jedyną prawdziwą informacją w reportażu państwowej telewizji jest to, że rosyjski paszport "cudzoziemca" był sfałszowany. Według nich cała historia została zainscenizowana, by odstraszyć ewentualnych protestujących przed protestami w zbliżające się Święto Wolności 25 marca.

BYPOL przekonuje, że według byłych funkcjonariuszy bezpieczeństwa, "Łomakin" to tak naprawdę Aleksiej Zacharow, czynny funkcjonariuszy KGB z obwodu witebskiego.

Szef BYPOL Alaksandr Azarow w rozmowie z Zierkało wskazał, że sam moment likwidacji "terrorysty" jest zastanawiający. Przekonuje, że gdyby KGB wiedziało, że "Łomakin" ma w mieszkaniu arsenał, to próbowaliby go raczej ująć np. na ulicy, a nie robiliby szturmu.