Białoruskie siły specjalne rozpędziły uczestników nielegalnej demonstracji przedsiębiorców pod siedzibą rządu w Mińsku. Około dwóch tysięcy drobnych przedsiębiorców, głównie kupców bazarowych, protestowało przeciwko dekretowi prezydenta Łukaszenki, który ograniczył im swobodną działalność. Są doniesienia o zatrzymaniach i pobiciach demonstrantów.

Według radia "Swoboda" akcją rozpędzania protestu kierował osobiście minister spraw wewnętrznych Uładzimir Naumou. Demonstranci domagali się ustąpienia rządu, przede wszystkim wiceministra gospodarki Andreja Tura. Protestujący nie mieli zgody władz na demonstrację.

Przedsiębiorcy zapowiedzieli, że jeśli władze nie wycofają prezydenckiego dekretu i nie przyjmą ustawy o małych przedsiębiorstwach po jej skonsultowaniu z przedsiębiorcami, 1 lutego rozpoczną oni bezterminowy strajk i przestaną płacić podatki.

Uczestnicy zgromadzenia przygotowali apele do OBWE i Unii Europejskiej prosząc o ocenę warunków pracy białoruskich przedsiębiorców w świetle europejskich standardów oraz o opinię na temat procesów wytoczonych przywódcom ruchu.

Podczas demonstracji jeden z liderów protestujących poinformował o utworzeniu społecznego forum obrony swobód obywatelskich i przedsiębiorczości. Protestujący oznajmili także, że kolejną demonstrację planują na 18 lutego.

Według nowych przepisów, obowiązujących od 1 stycznia, przedsiębiorcy mogą zatrudniać tylko bliskich krewnych, jednak nie więcej niż trzy osoby. Jeśli zechcą przyjąć do pracy innych, muszą się zarejestrować jako osoby prawne, co wiąże się z płaceniem wyższych podatków