Z ostrym atakiem pod adresem wymiaru sprawiedliwości wystąpił premier Włoch Silvio Berlusconi przy okazji swego udziału w procesie przed sądem w Mediolanie w sprawie oszustw przy zakupie praw do emisji w jego telewizji Mediaset. Sędziom i prokuratorom szef rządu zarzucił, że obrzucają go błotem, prowadzą z nim walkę polityczną i że "działają przeciwko państwu".

Berlusconi, który trzy godziny uczestniczył w rozprawie, oświadczył po wyjściu z sądu: Spędziłem surrealistyczny poranek, to paradoksalna strata czasu, wydawanie publicznych pieniędzy, które woła o pomstę. Akt oskarżenia uznał za "owoc fantazji" oskarżyciela.

Odnosząc się do swych procesów premier stwierdził, że "mają one tylko na celu obrzucenie błotem przeciwnika". To niesłychane błoto szerzą dzienniki krajowe i zagraniczne - podkreślił.

Berlusconi podziękował za wsparcie ze strony około 200 zwolenników zgromadzonych przed gmachem sądu. Jestem poruszony waszą obecnością. Według danych, jakie mi przedstawiono, to 2605. rozprawa w moich procesach - mówił. Dziękuję wam za wsparcie i zaufanie, jakie mi okazujecie, zapewniam was, że na to wszystko zasługuję - podkreślił.

Z kolei przed wejściem na salę rozpraw Berlusconi powiedział dziennikarzom: Wiemy, że to są procesy medialne, nie ma w tym nic z prawdy. To dowód tego, że w naszym kraju doszliśmy do sytuacji granicznej i dlatego trzeba zreformować wymiar sprawiedliwości.

Dodał, że trzeba doprowadzić do tego, by "sądownictwo było tym, czym powinno być, a nie jak dzisiaj - orężem walki politycznej". Zarzuty przeciwko mnie są śmieszne, bezpodstawne, szalone - powiedział Berlusconi.

Niesłychane błoto, którym się obrzuca mnie, bogatego człowieka, spada na cały kraj - ocenił.

To tylko wymysły prokuratorów, całkowicie oderwane od rzeczywistości - tak skomentował jeden z zarzutów, że był potajemnym wspólnikiem amerykańskiego producenta filmowego, który sprzedawał prawa do emisji telewizji Mediaset.

Z ironią premier zauważył: Ponieważ w rządzie jest niewiele do zrobienia, jestem tutaj, by mieć jakieś zajęcie.

Po raz kolejny sprzeciwił się wykorzystywaniu podsłuchów. Podsłuchy nie są wiarygodne w poważnym kraju, nie są wiarygodne ani dla oskarżenia, ani dla obrony, bo można nimi manipulować - powiedział. Zapisu podsłuchów nie wykorzystuje się, ani nie publikuje w gazetach - dodał.

To, co mówi się przez telefon w kraju wolnym i demokratycznym jest nienaruszalne - podkreślił premier.

Uwikłany w procesy szef włoskiego rządu pojawił się w sądzie po raz drugi w ciągu ośmiu lat. Poprzednim razem - 28 marca - wziął udział w posiedzeniu sądu w innej toczącej się tam sprawie, również dotyczącej oszustw w jego telewizyjnym koncernie.

Przed gmachem sądu jego zwolennicy trzymali niebieskie balony i sztandary partii premiera Lud Wolności. Mieli transparenty z hasłem: "Silvio, nie daj się!". W grupie tej byli między innymi parlamentarzyści koalicji.

Z głośników puszczono na cały regulator piosenkę-hymn na cześć premiera pod tytułem "Na szczęście jest Silvio".

Byli również przeciwnicy Silvio Berlusconiego, którzy wznosili okrzyki: Wszyscy obywatele są równi wobec prawa.