W budynku należącym do polskiej ambasady w Belgii mogą znajdować się tablet i laptop skradzione w trakcie włamania do prywatnego domu w Brukseli - poinformowała belgijska telewizja RTBF. Ambasada zapewnia, że jest gotowa do współpracy z policją.

Materiał o skradzionym sprzęcie, który może znajdować się na terenie polskiej placówki dyplomatycznej, pierwszy kanał belgijskiej telewizji zamieścił w głównym, wieczornym wydaniu programu informacyjnego.

Mieszkająca w Brukseli para, Kenny i Elke, do której domu włamano się w zeszłym tygodniu, twierdzi, że za pomocą systemu geolokalizacji ustaliła miejsce, gdzie znajdują się zabrane przez włamywaczy tablet oraz przenośny komputer. Pod wskazanym przez sygnał GPS adresem mieści się jednak wydział promocji handlu i inwestycji polskiej ambasady w Królestwie Belgii. A to oznacza, że policja nie ma prawa wejść na teren placówki, a tym bardziej jej przeszukać.

Okradziona para zwróciła się zatem o pomoc do belgijskiego ministerstwa spraw zagranicznych, które skontaktowało się z polską ambasadą. 

"Sygnał GPS jest nieprecyzyjny. Ale policjanci mogą zyskać dostęp do budynku"


Ambasada zapewniła, że jest w stałym kontakcie z ministerstwem spraw zagranicznych Królestwa Belgii oraz że będzie w pełni współpracowała z belgijską policją. Jeśli będzie to konieczne, policjanci uzyskają dostęp do budynku.

Jak podkreślił rzecznik belgijskiego MSZ Joren Vandeweyer, nie ma całkowitej pewności, że skradziony sprzęt znajduje się na terenie polskiej ambasady, a nie w budynkach obok. Sygnał GPS nie jest bardzo precyzyjny i wskazuje raczej otoczenie polskiej placówki dyplomatycznej - zaznaczył rzecznik, cytowany przez agencję Belga.    

Kenny i Elke przyznają, że skradzione komputery mają dla nich nie tylko wartość materialną, bo zapisali na nich tysiące zdjęć trojga swoich dzieci.